Ich walka rozpala cały internet. Podczas pierwszego spotkania obu panów, zamiast klasycznego "face to face", czyli nieodzownego elementu towarzyszącego zawodnikom przed walkami, byliśmy świadkami szarpaniny. Denis Załęcki bez zastanowienia od razu ruszył na Daniela Omielańczuka i próbował wyprowadzić kilka ciosów.
Fani, którzy lubią popularne "dymy", ostrzyli sobie zęby na ich kolejne spotkanie na konferencji prasowej, która odbyła się w poniedziałkowy wieczór. Szybko podczas trzeciego panelu z ich udziałem okazało się, że miłośnicy "dymów" będą zawiedzeni.
Jest późna godzina, troszkę tutaj siedzimy, więc jak już mam głos to chciałbym powiedzieć od razu do Denisa, że… Po pierwsze nie boję się twoich krzyków, strachów i tak dalej. Za dorosły jestem, za dużo w życiu przeżyłem, żeby się kogoś bać. Uważam, że to co miało być powiedziane zostało powiedziane. Teraz rozwiążemy to w klatce. Róbmy robotę, koniec gadek niepotrzebnych, bo nie chciałbym się zniżać do poziomu patologa - powiedział Omielańczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamiast wyzwisk i przepychanek, byliśmy świadkami natomiast ważnej deklaracji ze strony Denisa Załęckiego. Po konferencji, w rozmowie z portalem FanSportu.pl "Bad Boy" wyznał, że zamierza zysk z PPV przeznaczyć na córkę swojego oponenta.
Czytaj także: Adamek vs. Chalidow? "To policzek dla polskiego boksu"
Nie chciałem mu dawać walki, ale ma chorą córeczkę chociaż nie powinienem tak gadać… Dajemy walkę. Niech sobie chłop zarobi i tyle. Cały zysk z PPV przeznaczę na jego córeczkę, żeby lepiej się wiodło - podkreśla zawodnik z Torunia.
Rehabilitacja córki Daniela Omielańczuka
Przypomnijmy, że Pola przyszła na świat 11 września 2018 roku. Była to ciąża bliźniacza, która została nagle przerwana w 30. tygodniu z powodu pogorszenia się przepływów, co groziło zamartwicą. Jej siostra przyszła na świat zdrowa. U Poli zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Daniel Omielańczuk i jego żona Beata robią wszystko, by córkom niczego nie brakowało.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.