Reprezentacja Polski miała wszystko w swoich rękach w kwestii awansu na EURO 2024. Biało-Czerwoni potrzebowali wygranej z Mołdawią oraz w listopadowym spotkaniu z Czechami. Nikt nie spodziewał się powtórki scenariusza z Kiszyniowa, kiedy to nasza kadra przegrała 2:3. Ale gra nie napawała optymizmem już od samego początku.
I nasza reprezentacja błyskawicznie została skarcona za bardzo pasywną postawę w ofensywie. Nicolaescu wyprowadził swój zespół na prowadzenie w 26. minucie. I nie był to gol z przypadku. Trzeba otwarcie powiedzieć, że w pierwszej połowie 159. drużyna rankingu FIFA była od nas po prostu lepsza.
- Nie mamy ułożonej drużyny. Gramy, jak wiatr zawieje. Nie można nic przewidzieć, kompletnie zero - mówi dla o2 Jacek Kazimierski, były bramkarz reprezentacji Polski. - W tej grze nie ma nic konstruktywnego. Wykopiemy tę piłkę, ale nie gramy w futbol - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W drugiej połowie postawa reprezentacji Polski była już zdecydowanie lepsza. I zaledwie kilka minut po zmianie stron nasza kadra wyrównała wynik - po strzale Karola Świderskiego. Wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem. Nie mogli jednak znaleźć drogi do bramki. I ostatecznie zremisowali 1:1.
Czytaj także: Natychmiast skomentowała wyniki wyborów. Wymownie
I już wiemy, że nic nie zależy od nich. Będą musieli liczyć na pomyślny wynik meczu Czechy - Mołdawia, jeśli chcą awansować na EURO 2024. Ale najpierw, 17 listopada na Stadionie Narodowym, musza pokonać naszych południowych sąsiadów.
- Probierz prowadzi tę reprezentację kilka chwil, więc niewiele mógł. Mołdawia w pierwszej połowie zagrała dobry mecz. I technicznie byli lepsi od nas. My musimy stwarzać sytuacje, jeśli to jest nasz mecz ostatniej szansy. Druga połowa była już atrakcyjniejsza, można było coś tam doszukać. Ale po co mielibyśmy jechać z taką grą na mistrzostwa Europy? - pyta retorycznie były bramkarz.
Medalistę mistrzostw świata z 1982 roku martwi jeszcze jedna rzecz. Największe gwiazdy Biało-Czerwonych: Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski znajdują się już u schyłku swoich karier. A ich następców nie widać.
- Nie wychowujemy żadnych nowych piłkarzy, by dorównali Lewandowskiemu i Szczęsnemu. My nie mamy przyszłości. W piłce ligowej się cofamy, a nie idziemy w przód. Nie mamy żadnych widoków - kończy gorzko Jacek Kazimierski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.