Reprezentacja Norwegii idzie jak burza na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Na koncie ma już 26 medali (w tym 12 złotych), a jeden z nich zdobyli we wtorek panczeniści - w biegu drużynowym. W składzie Norwegów był m.in. Sverre Lunde Pedersen. Utytułowany sportowiec, który dziewięć miesięcy temu miał straszny wypadek.
To był wypadek rowerowy, po którym Pedersen doznał licznych obrażeń. Dwa złamania lewej ręki, złamanie prawego przedramienia, uszkodzenie wątroby, problemy z dyskiem w okolicy szyi, złamanie kości policzkowej, uszkodzenie nerek, przebite płuco i liczne otarcia.
Wydawało się, że po czymś takim nie wróci już do sportu. A on nie tylko wrócił, ale i odniósł największy sukces w swojej karierze.
Trudno opisać wszystkie emocje. To był wyjątkowy rok - ze specjalnym lądowaniem. Niewiarygodne - przyznał panczenista w rozmowie z NRK.
Zobacz również: Piękny wpis Kamila Stocha. Sportowcy mogą się od niego uczyć
Ostatnie sześć miesięcy było dobre, ale wcześniej miałem tylko jeden cel - wyzdrowieć. Zacząłem trenować od zera w sierpniu. Miałem wokół siebie dobrych ludzi. Bez wspierającej rodziny nie doszłoby do tego. To niesamowita podróż - dodał.
Pedersen jeszcze przed igrzyskami stał się wzorem do naśladowania dla kolegów. Ci myśleli, że nie zobaczą go już w roli profesjonalnego sportowca. A już na pewno nie sądzili, że wdrapie się na szczyt.
Sverre w maju rozbił się na rowerze. Teraz, dziewięć miesięcy później, zdobył olimpijskie złoto. Cieszyliśmy się, że w ogóle przeżył, a teraz cieszymy się z tego - przyznał Havard Bokko w studiu telewizji Discovery, z trudem powstrzymując łzy.
Czytaj również: Gwiazda klubu Polaków wspomina najdroższą podróż taksówką
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.