Światowe media obiegła informacja o śmierci Johna Klingera. To profesjonalny zapaśnik, który był gwiazdą europejskiego wrestlingu. Często był zapraszany na gale, a oglądać go mogliśmy m.in. w Polsce. Nawet całkiem niedawno pojawił się w Legionowie.
Czytaj także: Włodarz Prime zmienił wygląd. Duże zmiany
"Bad Bones" wówczas zmierzył się z Morganem Websterem na gali Prime Time Wrestling. To było 11 maja. Kilka dni później zmarł w wieku 40 lat. Przykre informacje potwierdziła m.in. niemiecka organizacja wXw, z którą był związany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie żyje John Klinger
"John Klinger był jednym z najważniejszych wrestlerów wXw, gdzie przez ponad dekadę zdobywał najważniejsze tytuły. W swoich prawie 450 walkach zawsze ciężko pracował i dawał z siebie wszystko, aby inspirować swoich fanów. W wieku 40 lat odszedł zbyt wcześniej" - informuje wXw.
"John był prawdziwym profesjonalistą, świetnym wrestlerem, trenerem i człowiekiem, który zostawił po sobie potężne dziedzictwo zbudowane przez lata kariery w Europie i na świecie. Jego poczynania w ringu PTW, jak i na arenach całego świata uczyniły go legendą jeszcze za życia, a jego nauki pozostaną z adeptami wrestlingowego rzemiosła na zawsze" - dodaje polska organizacja Prime Time Wrestling.
Bliscy oraz fani są wstrząśnięci. Nic nie zwiastowało tragedii. W dodatku Klinger planował w najbliższym czasie zakończyć swoją przygodę z wrestlingiem.
- Walczyłem z nim zaledwie kilka dni temu. Rozmawiałem z nim po walce w Polsce, że we wrześniu odejdzie na emeryturę. Był zadowolony z tego, co osiągnął i był szczęśliwy, że odejdzie na własnych warunkach. Życie potrafi być okrutne. Spoczywaj w pokoju John - mówi Webster (za TMZ).
W tej chwili nie jest znana przyczyna śmierci 40-latka. Klinger z wrestlingiem był związany od dwudziestu lat. Pochodził z Niemiec i to głównie w Europie cieszył się dużą popularnością. W 2019 roku Pro Wrestling Illustrated umieścił go na liście 500 zawodników wszech czasów, a w zestawieniu zajął 271. miejsce.