Białoruski hokeista zmarł 18 marca. Dzień później policja w Miami-Dade przekazała, że przyczyną jego śmierci było "najprawdopodobniej samobójstwo". W tę wersję nie wierzyła jego była żona Julia Michajłowa. - Nic nie zapowiadało tragedii - utrzymywała w rozmowie z serwisem news.zerkalo.io. Dodawała, że "to był wypadek", a Kolcow "nie chciał umrzeć".
Teraz nie ma już jednak wątpliwości. Jak ustaliło o2.pl, policja wykluczyła wszystkie inne scenariusze. - Śledztwo zostało zakończone. Departament Lekarza Medycyny Sądowej uznał, że przyczyną śmierci pana Kolcowa było samobójstwo - przekazała nam policja w Miami-Dade.
Pytana o to, czy wiadomo, co pchnęło Kolcowa do tak dramatycznego kroku, policja wskazała jedynie, że były to "najprawdopodobniej powody osobiste". Dodała, że na miejscu nie znaleziono listu pożegnalnego.
Ciało hokeisty, jak poinformowała nas policja, zostało już przekazane domowi pogrzebowemu. Kolcow miał zostać pochowany na Białorusi, wciąż nie wiadomo jednak kiedy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aryna Sabalenka po śmierci Kolcowa: "Moje serce jest złamane"
Wiadomość o śmierci Kolcowa wstrząsnęła światem sportu. "Śmierć Konstantina to niewyobrażalna tragedia i chociaż nie byliśmy już razem, moje serce jest złamane" - napisała w oświadczeniu Aryna Sabalenka, czołowa tenisistka i główna rywalka Igi Świątek na światowych kortach. Sabalenka i Kolcow byli parą od 2021 roku.
Pomimo tragedii, która spotkała ją tuż przed turniejem Miami Open, Sabalenka zdecydowała się wziąć udział w zawodach. Odpadła w trzeciej rundzie, przegrywając sensacyjnie z Anheliną Kalininą.
Konstantin Kolcow miał 42 lata. Był reprezentantem Białorusi w hokeju na lodzie, uczestnikiem igrzysk olimpijskich w 2002 i 2010 roku. Występował m.in. w NHL, gdzie w latach 2003-2006 reprezentował barwy Pittsburgh Penguins.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.