To prawdopodobnie jedna z najbardziej oczekiwanych walk na High League 6. Starcie Dariusza Kaźmierczuka z Kacprem Bociańskim wskoczyło do zestawienia w ostatniej chwili. Popularny "Ludwiczek" zastąpił kontuzjowanego Przemysława "Sequento" Skulskiego i wydaje się, że samo wydarzenie na tym sporo zyskało. Wszystko za sprawą tego, iż byliśmy świadkami tego, co fani freak fightów kochają najbardziej.
Zobacz także: Efektowny debiut męża Karoliny Pisarek
Wielkie emocje jeszcze przed walką
Ciężko mówić o sportowych walorach tego pojedynku. "Daro Lew" jest niezwykle znaną postacią polskich sportów walki, ale przy jego rekordzie wynoszącym 1 wygraną i 12 przegranych nie można mówić o wielkiej jakości. Trzeba jednak przyznać, iż Kaźmierczuk doskonale czuje freak fighty i robi show na każdym wydarzeniu promocyjnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Natomiast Kacper "Ludwiczek" Bociański w katowickim Spodku debiutował. Jednakże biorąc pod uwagę brak doświadczenia oraz mało sportowy tryb życia, trzeba było wyłącznie liczyć na jego wrodzony talent. Stąd też nic dziwnego, że "Daro Lew" był faworytem ekspertów.
Zobacz także: Zlatan Ibrahimović w strachu?
"Daro Lew" przełamał fatalną passę
Dość nieoczekiwanie "Ludwiczek" rozpoczął od huraganowych ataków. To spowodowało, że "Daro Lew" był w ogromnym strachu. Takiego obrotu spraw mało kto się spodziewał. W drugiej części pierwszej rundy obaj zmierzyli się klinczu. Kaźmierczuk nie radził sobie z tym zbyt dobrze, ponieważ raz po raz chwytał siatki. Z tego powodu było nawet bardzo blisko zabrania punktów dla bardziej doświadczonego zawodnika.
W drugiej rundzie "Daro Lew" zaczął być nico bardziej aktywny. Jednak ciągle był bardzo ostrożny i ograniczał się do kontrowania pojedynczymi ciosami. W pewnych momentach Dariusz Kaźmierczuk wręcz desperacko uciekał przed atakami Kacpra Bociańskiego. Najciekawsza akcja dwóch rund miała miejsce po gongu, kiedy to obaj zdecydowali się na nielegalną wymianę.
W ostatnim starciu fani doczekali się ciekawej akcji. "Ludwiczek" chciał odważnie zaatakować rywala, ale "Daro Lew" trafił go mocną kontrą. Bociański upadł na matę, a Kaźmierczuk od razu do niego dopadł. Nie potrafił tego wykorzystać, a nawet więcej, faulował rywala i dał mu dodatkowy czas na odpoczynek. Po przerwie "Ludwiczek" jeszcze próbował swoich szans na wygraną, ale różnice w zasięgu i szybkości były dla niego nie do pokonania.
Po trzech rundach sędziowie nie mieli wątpliwości. Jednogłośnie wygrał Dariusz Kaźmierczuk. Jest to największy sukces "Daro Lwa" od pięciu lat i zarazem jeden z największych w całej karierze. Jednak sam przebieg walki pokazał, że lew jednak nie jest tak groźny.
Zobacz także: To się mogło wydarzyć tylko przed High League
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.