Israel Barona był jednym z czołowych surferów. Miał duże szanse na to, aby wystartować w kwalifikacjach olimpijskich, a następnie zaprezentować się na igrzyskach w Paryżu.
Ekwadorczyk nie spełni jednak swojego marzenia. Pod koniec października poleciał na zawody do Salwadoru, gdzie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Przyczyny jego śmierci nie są znane.
Czytaj także: W takim stroju wyszła na balkon. "Idealna"
Światowe media piszą o "tajemniczej śmierci". 34-latek zostawił żonę i osierocił małe dziecko. Jak poinformował portal primicias.ec, władze Salwadoru skontaktowały się ze stroną ekwadorską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Skończył 50 lat. Zobacz, czego życzą mu gwiazdy sportu
Wiadomo, że Barona w nocy z 30 na 31 października został zabrany do szpitala. Dopiero tam zmarł.
Rodzina olimpijska składa kondolencje rodzinie Barony, w związku ze śmiercią wielkiego sportowca. Spoczywaj w pokoju, mistrzu - przekazał Ekwadorski Komitet Olimpijski.
Barona zaczął uprawiać surfing w wieku 10 lat. Pięć lat później rywalizował już na poziomie krajowym. Reprezentował Ekwador podczas Światowych Igrzysk Surfingu i Igrzyskach Boliwariańskich. Brał także udział w wydarzeniach w ramach serii World Surf League.
Wspomnienie o nim i jego dziedzictwo będą w naszych sercach. W tej chwili głębokiego smutku pragniemy złożyć najszczersze kondolencje i wyrazy wsparcia jego rodzinie. Obyście znaleźli siłę i pocieszenie. Jesteśmy tu po wszystko, czego potrzebujecie - przekazali członkowie klubu surfingowego Montanita.
Nie mogę uwierzyć, że dopiero co rozmawialiśmy, a ty trzymałeś dziecko na rękach. I w nocy dowiedziałem się, że od nas odszedłeś - pisał surfer Jonathan Zambrano Chila.