Pod okiem doświadczonej koszykarki trenują dzieci i młodzież, a także osoby z niepełnosprawnościami. Wśród nich są również młodzi adepci z zespołem Downa, którzy do drużyny mogą dołączyć już w wieku pięciu lat. Dla nich są przeznaczone zajęcia ogólnorozwojowe z elementami koszykówki. Daria Mieloszyńska ze swoimi podopiecznymi spotyka się raz w tygodniu w Luboniu, ale liczy, że w przyszłości takie zajęcia będą możliwe w całej Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Z pewnością treningi są potrzebne najmłodszym. Dzieci z zespołem Downa mają predyspozycje do tycia. I choć często cierpią na choroby serca czy wady postawy, ćwiczenie pod okiem doświadczonych trenerów jest dla nich wręcz wskazane.
Dzieci, które mamy w programie, wykazują ogromną chęć udziału w zajęciach. Naszym głównym założeniem było skupienie się na stworzeniu drużyny. Dzieci z zespołem Downa mają bardzo przepełniony grafik. Oznacza to, że po zajęciach przedszkolnych nie mają możliwości uczestniczenia w relacjach rówieśniczych, bycia częścią grupy czy drużyny, bo mają rehabilitację, zajęcia hipoterapii, logopedii i nie ma przestrzeni na tworzenie grupy – mówi Daria Mieloszyńska w rozmowie z "Głosem Wielkopolski".
To było też nadrzędnym celem koszykarki - aby dzieci mogły nawiązać więzi i skorzystać ze sportu w sposób, przez który nie będzie to dla nich kolejnym obowiązkiem do odhaczenia, lecz wspólną zabawą.
Czytaj także: Najstarsza kulturystka świata. Nie uwierzysz, ile ma lat
Nietypowe podejście reprezentantki Polski. Tak pracuje z dziećmi
W przypadku dzieci z zespołem Downa koszykarka całkowicie zmienia swoje podejście do treningu. Schodzi z pozycji osoby dyktującej warunki. Dlaczego? Osoby z taką niepełnosprawnością często negują warunki i nie chcą przyjmować argumentów.
Nie występuję tam w roli trenera, tylko studenta, bo role się odwracają. Kiedy pracuję z dziećmi w normie, to ja decyduję o przebiegu treningu i o tym, jakie ćwiczenia następują, w jakiej kolejności. Jeśli chodzi o trening dzieci z zespołem Downa, to one uczą nas dużo więcej, niż my uczymy ich. Mam tu na myśli to, że możemy mieć pewien rodzaj planu na trening i nagle dziecko zgłosi się i powie "czas na przytulasy!", co jest spontanicznym elementem treningu. To nas uczy, że takie jest życie, że my sobie planujemy pewne rzeczy, ale zatracamy spontaniczność. I tego nas właśnie uczą osoby z zespołem Downa, że trzeba być dobrym, życzliwym, pamiętać o "tu i teraz" i żeby być blisko - tłumaczy Daria Mieloszyńska, cytowana przez "Głos Wielkopolski".
Czytaj także: Zaoferowała pracę. Takiego odzewu się nie spodziewała
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.