Mam nadzieję, że nasi piłkarze na brawa teraz nie czekają. Nie ma co ich głaskać, piać nad nimi z zachwytu, cmokać i mówić "och" i "ach". Wygrali z Estonią (5:1), która okazała się wyjątkowo słaba. Gdy Biało-Czerwoni sensacyjnie przegrywali z Mołdawią, to wydawało się, że z gorszym zespołem już nie zagrają. Estonia tymczasem była tragiczna, a jeszcze do tego przez ponad godzinę grała osłabiona brakiem jednego piłkarza (czerwona kartka).
Ale nie o nią tu chodzi. Tu chodzi o naszą drużynę i w ogóle przyszłość polskiej piłki, która bez awansu do Euro 2024 będzie bardzo trudna. Bez milionów złotych za sam awans, bez nadziei, bez większych perspektyw na odbudowanie zainteresowania. Najlepsi piłkarze pokończą kariery, Robert Lewandowski pewnie już da sobie spokój. Na długo wypadniemy z poważnego, reprezentacyjnego grania. Miną długie lata, zanim wejdziemy na poziom, na który wprowadzili nas w 2016 roku Adam Nawałka i jego drużyna.
To prawdopodobnie katastroficzna wizja, ale całkiem możliwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie ma co się rozpisywać nad samym spotkaniem z Estonią. Polacy byli lepsi, bo musieli być lepsi, nie schodzili z połowy rywali, czasem z pola karnego. Goście nie mieli nawet prawa pomyśleć o tym, żeby zaszkodzić Polakom. Przez cały mecz wybijali piłkę przed siebie, byle dalej od bramki. A piłka za chwilę do nich wracała. Ale i tak zdobyli gola, jeden z nielicznych wypadów zakończył się bramką. Wojciech Szczęsny był wściekły.
Wśród Biało-Czerwonych wyróżniał się Nikola Zalewski, który hasał na lewym skrzydle, rozrywał estońską defensywę. Widać, że jest głodny gry, że chciał się pokazać. W ostatnich tygodniach w Rzymie nie ma lekko, po odejściu Jose Mourinho usiadł na ławce rezerwowych. Rzadko się z niej podnosi.
Selekcjoner Michał Probierz uśmiechał się po tych zagraniach i brawo. I o to chodzi. Oby Polacy nabrali pewności siebie, której w ostatnich miesiącach im brakowało.
We wtorek o awans zagramy w Cardiff z Walią (wygrała w czwartek z Finlandią 4:1). To gospodarze będą faworytem. W półfinale mieli trudniejszego rywala niż my, nastrzelali mu goli. Grali u siebie, a tam zawsze gra się ciężko. Reprezentacja Polski toczyła już tam jednak niesamowite boje, jak choćby ten we wrześniu 2022 roku, gdy w Lidze Narodów wygraliśmy tam 1:0.
Katastrofy można uniknąć. Trzeba uniknąć.
Autor: Jacek Stańczyk
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.