Boks jest jedną z dyscyplin sportu, który mocno stracił w Polsce na zainteresowaniu. Głównie za sprawą MMA, a pionierem okazała się organizacja KSW. W podobny sposób swój biznes rozkręcili szefowie FAME MMA, jednak oni nie postawili na prawdziwych sportowców, tylko na znanych ludzi w internecie, dla których sport jest jedynie dodatkiem.
Na freakowych galach płaci się amatorom takie pieniądze, o których profesjonalni pięściarze mogą tylko pomarzyć. Przeciętny zawodnik w organizacji FAME inkasuje za jedną walkę 100 tysięcy złotych. Najlepsi mogą liczyć nawet na milion złotych.
Nic dziwnego, że profesjonalni sportowcy mocno ubolewają nad rynkiem sportów walki w Polsce. Jedną z osób, która postanowiła wyrzucić swoje żale jest Mariusz Masternak.
Kibice bardziej pasjonują się jakimiś śmiesznymi galami, gdzie walczą ludzie nie mający żadnego pojęcia o walce. Gdyby zamiast tego kupili PPV na moją walkę, czy moich kolegów po fachu, to moglibyśmy zrobić taki eliminator w Polsce. To mnie trochę boli. Kibice do mnie często mówią czy piszą "Mateusz, ty to jesteś gość, facet z klasą, zawsze z szacunkiem do rywala, nikogo nie obrażasz, tylko robisz swoją robotę". Niestety z perspektywy czasu nie wiem już, czy odbierać to jako komplement, czy wręcz wadę? - mówi w rozmowie z bosker.org.
Mocne słowa boksera
Ze słów Masternaka bije duże rozgoryczenie. Jest zły, że więcej mówi się o skandalach i amatorach niż profesjonalnych sportowcach, którzy trenują od dzieciństwa.
Gdy jeszcze mediami rządziła telewizja, a nie internet, można było pokazać Henrego Maske jako prawdziwego dżentelmena i wielkiego sportowca. Dziś medialnie przebijają się tylko "śmieci - dodał.
Mateusz Masternak (46-5, 31 KO) już niedługo wystąpi w roli ostatecznego eliminatora federacji IBF wagi junior ciężkiej. Polak zmierzy się z Jasonem Whateleyem (10-0, 9 KO). Zawodnik ma koncie m.in. tytuł mistrza Europy federacji EBU.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.