Poważne zarzuty wobec Marka Citki, legendy polskiej piłki i byłego menedżera Jarosława Niezgody. Dziennikarz Szymon Jadczak na WP SportoweFakty ujawnił, że Citko miał podrobić podpis Niezgody przy okazji jego transferu do amerykańskiego klubu Portland Timbers. Okazuje się, że sprawę miał być też zamieszany inny agent piłkarski współpracujący z legendą polskiej piłki nożnej.
Czytaj także: Zjawiskowa partnerka Ronaldo. Pozuje w seksownym stroju
Sfałszowany podpis
Kwestią sporną między stronami jest ogromna kwota prowizji za transfer Niezgody. Przypomnijmy, że napastnik trafił do ligi MLS z Legii za około 4 mln dolarów (suma może wzrosnąć po spełnieniu różnych bonusów). Citko uważa, że należy mu się prowizja w wysokości 700 tys. dolarów, mimo że strony rozstały się przed transferem do USA.
Niezgoda był bardzo niezadowolony z pracy byłego już agenta. Podobno Citko miał zataić przed nim część rozliczeń z Legią, a gdy napastnik przechodził zabieg ablacji serca, ten w ogóle się nim nie interesował, nie wypełniał obowiązków, do których zobowiązał się w kontrakcie.
Okazuje się, że sprawa jest wielowątkowa. Gdy Niezgoda i jego ludzie zbierali dokumenty do obrony przez pozwem Citki o prowizję, dostrzegli, że na jednym z pism widnieje jego podpis, chociaż on sam był pewny, że nigdy go na nim nie składał! Sprawa trafiła już do prokuratury.
Nie wiemy, kto podrobił ten dokument. Ustalenie tego to zadanie dla prokuratury. Ale korzyść z posługiwania się nim mógł odnieść pan Marek Citko, a samym sfałszowanym dokumentem posługiwał się jego współpracownik Mikołaj Gratkowski - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską radca prawny Tomasz Dauerman, pełnomocnik Jarosława Niezgody.
Marek Citko w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że jest w sporze z Jarosławem Niezgodą, ale nie chciał potwierdzić kwoty sporu przed sądem. Stwierdził też, że nie ma nic wspólnego ze sfałszowaniem dokumentu
Czytaj także: Lewandowski nosi zegarek warty fortunę. Cena zwala z nóg
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.