Igrzyska olimpijskie w Tokio od samego początku pechowo układały się dla Marcina Lewandowskiego. Polak przewrócił się w eliminacjach i wydawało się, że jego olimpijskie marzenia legły w gruzach. Na szczęście odwołanie polskich działaczy przyniosło skutek — Lewandowski został dopuszczony do półfinału biegu na 1500 metrów.
Zobacz także: Z supermarketu na igrzyska olimpijskie. "Jesteś legendą"
Niestety, tej rywalizacji także nie ukończył. Na przeszkodzie stanęła kontuzja łydki, która nie pozwoliła mu dotrzeć do mety. Mimo wielkiego dramatu lekkoatleta znów pokazał niezwykle twardy charakter.
- Co mogę wam powiedzieć, jest mi przykro z tego powodu, bo byłem świetnie przygotowany do tych igrzysk. Forma życiowa. W całym biegu czułem się świetnie. Jestem pewien, że zniszczyłbym ten bieg, gdyby tylko zdrowie na to pozwoliło - powiedział na nagraniu, które udostępnił na Instagramie.
A w opisie nagrania dodał postscriptum: "I proszę, nie piszcie mi, że mam pecha, bo jestem największym szczęściarzem" - zakończył, odnosząc to przede wszystkim do rodziny, o której wspominał już w telewizyjnych wywiadach.
Lewandowski może liczyć na wielkie wsparcie od fanów. "Niezniszczalny, czekamy na następne rekordy. Powodzenia!" - napisał jeden z nich.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.