Dmytro Paszycki po wybuchu wojny chciał rozwiązać kontrakt z rosyjskim klubem. Występował w Zenicie Sankt Petersburg. Najpierw udał się na "urlop", a następnie dogadał się z władzami, dzięki czemu przestał być zawodnikiem Zenita.
Środkowego przygarnął Trefl Gdańsk, który potrzebował siatkarza na tę pozycję. Paszycki wzmocnił więc polski klub. Przy okazji cieszył się, że nie tylko on znalazł bezpieczne miejsce.
Urodzony w Kijowie zawodnik miał też obywatelstwo rosyjskie. Wszystko po to, żeby móc nie grać jako zawodnik zagraniczny, co nie wpływało na limity klubu. Paszycki zaprotestował jednak od razu przeciwko wojnie, mówił wprost, że to agresja, a nie operacja, jak to nazywają Rosjanie.
Okazuje się, że bezpieczna jest też rodzina siatkarza. Dmytro Paszycki opublikował na Facebooku zdjęcie z bliskimi.
Jesteśmy w Lublinie. 90 kilometrów od granicy z Ukrainą. Razem z moimi ciotkami i kuzynami z Kijowa, którym udało się wydostać poza strefę wojny. Ciągle wystarczająco nie możemy podziękować Polakom za gościnność i wsparcie. Czuję się tu jak w domu - napisał siatkarz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.