Rosyjscy skoczkowie zostali wykluczeni z kilku ostatnich konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zanim to się stało, Jewgienij Klimow wziął udział w zawodach w Lahti, wywołując oburzenie kibiców. Wszystko przez rękawiczkę z rosyjską flagą, którą pomachał do kamery po swojej próbie. To działo się już w trakcie inwazji Rosji na Ukrainę.
W rozmowie z rosyjskimi mediami Klimow podsumował sezon, a także wrócił do tej sytuacji.
Nie było zakazu występów z symbolami narodowymi. Tę rękawiczki dostałem od sponsorów, nic na nich nie przyklejałem. Polacy dostrzegli w tym prowokacje i zaczęli rozpowszechniać tę historię na portalach społecznościowych - mówi Klimow dla matchtv.ru.
Tego dnia moje profile w mediach społecznościowych eksplodowały od komentarzy i prywatnych wiadomości. Natychmiast zamknąłem do tego dostępu i nie zwracałem na to uwagi - dodaje.
Zobacz również: Wraca klatka rzymska. Fame MMA znów zaskakuje
Klimow w rozmowie przyznał też, że w Rosji będzie przygotowywał się do nowego sezonu. Nie ma jednak najmniejszych przesłanek, aby zawodnicy z tego kraju wrócili do Pucharu Świata. Najprawdopodobniej będą uczestniczyć w lokalnej rywalizacji.
Słyszałem, że trwają dyskusje o zapraszaniu na nasze zawody sportowców z Kazachstanu i Chin. Może ktoś inny się też włączy. Mam nadzieję, że rywalizacja będzie dla nas interesująca. Dlatego nie kończę kariery - kończy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.