Ostatnie tygodnie nie są najłatwiejsze dla Igi Świątek. Udało jej się dotrzeć do finału turnieju w Cincinnati, gdzie przegrała z Aryną Sabalenką 3:6, 3:6, lecz poza sprawami kortowymi, Polka mierzy się z bardzo dużą krytyką. Nieprzyjemne słowa w jej stronę kierowali m.in. legendarni tenisiści John McEnroe czy Jewgienij Kafielnikow, ale też słynna Martina Navratilova.
Do tego grona dołączył Andriej Czesnokow, były trener wielkiej rywalki Polki, Jeleny Rybakiny. - Jedyną tenisistką, której nie lubię, jest Iga Świątek - powiedział w rozmowie z "Tennis Update". Szkoleniowiec twierdzi, że raszynianka patrzy wyłącznie na czubek własnego nosa, przejmując się wyłącznie własnymi sprawami.
Najlepszym meczem kobiet w zeszłym sezonie był finał w Madrycie. Świątek przegrała z Aryną Sabalenką i nie powiedziała ani jednego miłego słowa o finale. Kiedy przegrała, wszystko szło nie po jej myśli. Bolała ją głowa, była chora. Nadal za każdym razem, gdy przegrywa z Djokoviciem, mówi, że Djoković zagrał bardzo dobrze i gratuluje mu. Ona nigdy nic nie mówi. Dla niej istnieje tylko jedna osoba na świecie - ona. Inni są, delikatnie mówiąc, nikim i niczym - stwierdził Czesonkow.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjski trener krytykuje Igę Świątek
Przytoczmy zatem kilka faktów. Trener twierdzi, że po porażce z Aryną Sabalenką w 2023 roku Iga Świątek "nie powiedziała niczego miłego" o przebiegu finału. W takim razie przedstawiamy ówczesną pomeczową wypowiedź Polki dla Canal+Sport.
Aryna lepiej dzisiaj zagrała (...) Gramy na tyle dobry tenis, że poziom jest bardzo wyrównany i dni się od siebie różnią. Dziś ona wygrała.
Jak widać, bez problemów Iga przyznała, że dzięki wyrównanej grze poziom widowiska stał na wysokim poziomie, lecz przegrała ze swoją oponentką. Doceniła jej grę, twierdząc, że zagrała lepiej.
Pójdźmy dalej, choć właściwie można się zatrzymać nawet przy tym przykładzie. Stwierdzenie Andrieja Czesnokowa, że Iga Świątek nigdy nic dobrego nie mówi o rywalkach po przegranych meczach, jest totalną bzdurą. Wystarczy przypomnieć jej najświeższą porażkę z Białorusinką w Cincinnati. Zaraz po spotkaniu wskazała, dlaczego jej rywalka zwyciężyła to spotkanie, mówiąc o jej dobrym tenisie.
Aryna po prostu grała dziś lepiej i wykorzystywała swoje atuty. Na początku nie serwowałam dobrze, co wybiło mnie z rytmu. Na pewno nie był to dla mnie dobry występ - mówiła cytowana przez agencję AFP.
Iga Świątek patrzy tylko na czubek własnego nosa? Niekoniecznie
Owszem, Iga zawsze wspomina o swojej grze, tylko że... co w tym dziwnego? Zazwyczaj robi to, odpowiadając na pytania dziennikarzy, a sama nie wychodzi przed szereg, lecz kiedy musi, robi to, jak miało to miejsce po meczu przeciwko Naomi Osace w Rolandzie Garrosie. Prosząc o "mądry doping", mówiła w imieniu wszystkich zawodniczek, nie swoim własnym.
Walczymy całe życie, żeby być lepszym i czasami trudno zaakceptować. Stawka jest spora, jest dużo pieniędzy do wygrania i strata kilku punktów może wiele zmienić. Mam prośbę, żebyście nas wspierali pomiędzy wymianami, a nie w ich trakcie. Byłoby wtedy naprawdę wspaniale - wspominała wówczas Polka.
Ta wypowiedź doszczętnie torpeduje twierdzenia rosyjskiego trenera, że: "Iga nigdy nic nie mówi", oraz że "reszta zawodniczek się nie liczy". Wstawianie się za wszystkimi zawodniczkami (w tym Jeleny Rybakiny) to "nic"? Raczej nie.
No i jeszcze jedno: zdecydowana deklaracja po wybuchu wojny w Ukrainie przez Igę Świątek. Kiedy rozpoczęło się natarcie wojsk rosyjskich na naszego wschodniego sąsiada, Polka regularnie namawiała kibiców do wspierania poszkodowanych Ukraińców i wychodziła na kort z charakterystyczną wstążką w kolorach ukraińskiej flagi przyczepioną do czapki.
Rosjanie od tego czasu regularnie ją krytykują, nie szczędząc gorzkich słów i skandalicznych porównań. Polka nigdy niczego sobie z tego nie robiła. To również mówi samo za siebie.
Karol Osiński, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.