Mikoła Żydkow w barwach małopolskiego klubu grał dwa lata. Tuż po wybuchu wojny zdecydował, że czas odwiesić korki i wrócić do ogarniętego wojną kraju.
Gdy przed rokiem swoją decyzję ogłosił kolegom z klubu piłkarskiego, żegnali go brawami. Na ostatni mecz w barwach klubu przyszli także wierni kibice, by okazać szacunek dla podjętej przez chłopaka decyzji i wesprzeć go.
Teraz okazuje się, że zaledwie dwudziestodwuletni piłkarz za swój wybór zapłacił najwyższą cenę. Walcząc o wolność swojego kraju, zginął na froncie. Tę smutną informacją podzielił się klub na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wojnie za naszą wschodnią granicą zginął zawodnik LKS Węgrzcanka, który jesienią zeszłego roku wrócił na Ukrainę, by dzielnie bronić rodziny, przyjaciół i Ojczyzny przed rosyjską agresją - napisali przedstawiciele małopolskiego klubu.
"Miki" był bardzo miłym, grzecznym i pomocnym chłopakiem, nie było osoby która go znała i nie czułaby do Niego sympatii. Gdy wychodził na boisko, walczył do ostatnich sił, by dać, swojej drużynie zwycięstwo i gdy przyszło do walki o wolność swojego kraju poświęcił to co może mieć człowiek w tak młodym wieku - poświęcił własne życie - dodali.
Pod wpisem, który został udostępniony na profilu klubu, nie zabrakło wzruszeń i wspomnień bliskich i kibiców, którzy znali Mikołę na co dzień.
Zawsze skromny, spokojny, nie szukał poklasku dla swojej decyzji, Miki jesteśmy dumni, że mogliśmy Cię poznać. - napisał jeden z komentujących, a ktoś inny dodał: Do zobaczenia na niebieskich boiskach.
W pełnych wzruszeń wpisach nie zabrakło też głosu ukraińskich przyjaciół "Mikiego": "Wspominajcie o nim tak dobrze, jak on wspominał o czasach z wami!" - zwrócił się do polskich przyjaciół chłopaka jego bliski z Ukrainy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.