Fani surfingu z przerażeniem patrzą na to co działo się w miniony weekend w Kalifornii. Według biologów prawdopodobność na obecność rekinów w tamtym rejonie jest mniejsza niż 1 na 17 000 000. Okazuje się jednak, że to się wydarzyło.
Zobacz także: Szpakowski pod ostrzałem kibiców
Na popularnej plaży w San Mateo grasuje żarłacz biały. Co więcej, w minioną sobotą zaatakował jednego z surferów. 39-letni amator surfingu został ugryziony przez rekina w uda. Na szczęście mężczyźnie udało się wykaraskać z tego uścisku i cudem dotarł do plaży.
Tam spotkał wędkarza, Thomasa Masotta, który natychmiastowo udzielił mu pomocy. Amerykańskie media, które dotarły do Masotta pokazują, że całe zdarzenie wyglądało niczym scena z horroru.
- Wołał do mnie, a potem upadł. Tarzał się po ziemi i powiedział, że nie nie odczuwa bólu, ale traci bardzo dużo krwi - relacjonował Thomas Masotta na łamach Yahoo News.
Zobacz także: Skandaliczne zachowanie lekkoatletki
Co więcej, świadkowie mieli ogromny problem z wezwaniem pomocy, bowiem na plaży był problem z zasięgiem. Dlatego trzeba było szybko wymyślić co zrobić tej sytuacji.
- Związaliśmy my ranę paskami z plecaka i unieśliśmy pogryzioną nogę. Potem pobiegłem do drogi i tam w końcu udało się zadzwonić po pomoc - dodał Masotta.
Ostatecznie 39-latek został zabrany do szpitala w San Francisco. Stracił bardzo dużo krwi, ale chociaż jest w stanie ciężkim, to udało się go ustabilizować. Po tym zdarzeniu, natychmiastowo zostały zamknięte wszystkie plaże w okolicy.
Zobacz także: Lukaku zastąpi Ronaldo?