Mało kto w świecie freak-fightów cieszy się równą niechęcią ze strony kibiców, co Marianna Schreiber. 31-latka już podczas wyjścia do oktagonu musiała mierzyć się z pojedynczymi gwizdami, jednak apogeum wściekłości katowickiego Spodka nadeszło dopiero kilka minut później.
Warto w tym miejscu nadmienić, że emocje między Marianną Schreiber a Wiktorią Jaroniewską buzowały już od dłuższego czasu. Jaroniewska, wspólnie z kilkoma innymi uczestnikami gali, na konferencjach punktowała Schreiber, ta natomiast nie trzymała ciśnienia, czemu dała ujście podczas ostatniego face2face, w trakcie którego najpierw zaczęła przepychać swoją rywalkę, a następnie mocno kopnęła ją w okolice krocza.
Równie dużej woli walki Schreiber nie zademonstrowała jednak w klatce, w której po niespełna minucie sędzia przerwał pojedynek, by upomnieć Mariannę. Powodem było nieustanne trzymanie wyprostowanych palców. Gdy wszyscy spodziewali się jednak, że za chwilę starcie zostanie wznowione, Schreiber poinformowała o braku chęci kontynuowania walki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Schreiber wprost o hejcie
Po gali na Mariannę Schreiber spadła ogromna fala hejtu. Ona sama przepraszała kibiców za taki występ. W swoich mediach społecznościowych wspominała także o hejcie, jaki wylał się za nią po występie w Katowicach.
Czytaj także: Pobili się na zapleczu Clout MMA. Jest nagranie
Myślę, że nikt nie zasługuje na zmasowany hejt i życzenia śmierci. Rozumiem emocje. Widziałam je i słyszałam w Spodku. Wiem, że jestem dość kontrowersyjna, jednak nie zmienia to faktu, że nikomu nie życzy się śmierci. Jestem tylko człowiekiem i mam swoje uczucia. Dziękuję za wszystkie dobre słowa i wiadomości. Nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz - napisała w sieci Marianna Schreiber.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.