W ostatnich tygodniach coraz głośniej mówi się o przypadku Kyrie Irvinga. Władze NBA wprowadziły obowiązkowe szczepienia dla zawodników wszystkich klubów. W przypadku kiedy koszykarz się nie zaszczepi, nie będzie mógł wystąpić w meczu.
Zobacz także: Seksafera podczas meczu
U zdecydowanej większości zawodników i trenerów ten przepis nie wywołał większych emocji. Jednakże jest jeden wyjątek. A konkretnie, wspomniany już Kyrie Irving. Amerykanin oświadczył, że nie zamierza się szczepić przeciw COVID-19, nawet jeżeli z tego powodu miałby stracić sezon.
Początkowo wydawało się, że liga w końcu się ugnie i nie pozwoli sobie na stratę jednego z najlepszych koszykarzy. Rzeczywistość okazała się jednak być inna. We wtorek oficjalnie ogłoszono, że Irving dopóki się nie zaszczepi, to nie będzie mógł brać udziału ani w meczach, ani w treningach swojej drużyny - Brooklyn Nets.
Zobacz także: Ostra awantura na stadionie
To wywołało spore zamieszanie. Wielu kibiców w mediach społecznościowych zaczęło dyskutować na temat przypadku Irvinga. Udział w tej debacie wzięły nawet znane osobistości, m.in. Donald Trump jr.
Władze NBA wydają się jednak być nieugięte. Jeżeli gwiazdor nie zmieni swojego nastawienia to może stracić lukratywny kontrakt w Brooklyn Nets, w którym zarabia ok 19 mln dolarów za sezon. Pocieszeniem dla niego może być fakt, że są jeszcze kraje, gdzie ze swoimi poglądami będzie mógł kontynuować sportową karierę.
To nie pierwszy przypadek zamieszania wokół Kryie Irvinga. Znany koszykarz oficjalnie sprzeciwiał się wszelkim obostrzeniom związanym z koronawirusem. Natomiast jeszcze wcześniej był zwolennikiem twierdzenia o płaskiej ziemi i dotychczasowy stan nauki na ten temat uważał za jedno wielkie oszustwo.
Zobacz także: MMA-VIP wprowadza makijaż dla swoich zawodników
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.