Wiaczesław Dacyk przez wiele lat był określany mianem jednego z największych skandalistów w światowym MMA. Wszystko za sprawą tego, co robił poza oktagonem. Rosjanin miał poważne problemy z prawem i kilka lat spędził w więzieniu.
"Czerwony Tarzan" w końcu wyszedł na wolność, ale do mieszanych sportów walki nigdy nie wrócił. Ostatnio jednak znowu jest o nim głośno w rosyjskich mediach. Dacyk wykorzystał obecną sytuację i wstąpił do rosyjskiego wojska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
44-latek od września do grudnia walczył w Ukrainie. Do wojska zgłosił się na ochotnika razem z synem. Pod koniec roku wrócili do ojczyzny, gdy ich batalion poniósł porażkę. W ojczyźnie wyleczyli rany i niebawem wrócą na front, ale już jako zawodowi żołnierze.
- Umowa z armią jest na czas nieokreślony. Nie ma w niej daty zakończenia służby - mówi były zawodnik MMA w Ria Novosti.
Dacyk służąc w rosyjskiej armii, wiele zyskuje, bo ludzie zapomnieli o tym, co robił w przeszłości. W 2007 roku został aresztowany za ponad 50 przestępstw związanych z kradzieżą. Wpadł po napadzie na salon z telefonami komórkowymi. Okazało się, że kierował grupą przestępczą, która głównie atakowała biznesy, które nie należały do Rosjan.
Wiaczesław podczas aresztu był bardzo agresywny i zdiagnozowano u niego schizofrenię. W pewnym momencie udało mu się uciec. Kilka miesięcy później odnaleziono go w Norwegii, a po niespełna roku przeprowadzono ekstradycję. Ostatecznie ponownie wsadzono go do aresztu, gdzie odsiedział 5-letni wyrok.
Rosjanin znany jest z neofaszystowskich poglądów. Jednym z jego idoli jest Adolf Hitler. W mediach szerzył szalone teorie, jak na przykład, że Jezus Chrystus jest agentem Mosadu. Siebie samego przedstawiał jako syna pogańskiego bóstwa.
Wojna w Ukrainie trwa już niemal dwa lata. Rozpętała ją Rosja i na razie nie zamierza się wycofać. Z powodu decyzji Władimira Putina zginęło wielu niewinnych ludzi. Jak widać, ludzie sportu także angażują się w konflikt zbrojny, a niektórzy na własne życzenie jadą na front.