Marta Linkiewicz to postać, którą albo się kocha, albo nienawidzi. W przeszłości znana była z zamiłowania do kontrowersji w sieci. Internetowa celebrytka jest dziś jedną z najchętniej obserwowanych osób na Instagramie w Polsce. Jej konto śledzi ponad 1,3 miliona użytkowników.
Linkiewicz zaczęła uprawiać sport, przestała pić alkohol i wyraźnie schudła. Oprócz tego, "Linkimaster" przeobraziła się w prężnie działającą bizneswoman. Największą sławę przyniosły jej jednak występy w organizacji Fame MMA.
Przez kilka lat była największą kobiecą gwiazdą w świecie freak fightów. W ostatnich miesiącach jednak przegrała dwie prestiżowe walki. Najpierw po raz drugi z Anielą Bogusz, następnie niejednogłośną decyzją z Ewą Brodnicką. Porażki z byłą pięściarką nie może sobie darować, ponieważ niewiele brakowało jej do wygranej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemiana Linkiewicz. Gwiazda ma żal
Linkiewicz przeszła ogromną przemianę i z jej perspektywy najgorsze są teraz... konferencje prasowe, na których właściciele organizacji oczekują przysłowiowych dymów. A Linkiewicz, od niektórych patologicznych zachowań, chciałaby odciąć się w 100 procentach.
Przed jej walką z Karoliną Brzuszczyńską ludzie byli zawiedzeni zachowaniem obu zawodniczek, które nie wyciągały na siebie brudów.
Dla mnie to było super, ale wiem, że nie podobało się to też w federacji. To jest dla mnie bolesne. Lepiej było, jak przychodziłam naje... na konferencje? To jest lepsze, tak? - mówi w rozmowie ze sport.pl Linkiewicz.
Jak czytamy, Linkiewicz ma żal do fanów, jak również do federacji, że właściwie nikt nie docenia progresu, jaki zrobiła przez ostatnie lata. - To boli. Nie liczy się mój postęp sportowy i życiowy? Z federacji słychać głosy, że mają być dymy - dodaje zawodniczka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.