Nie tak polscy kibice wyobrażali sobie niedzielny mecz reprezentacji z Mołdawią. Wszyscy liczyli, że Biało-Czerwoni zrehabilitują się za wstydliwą porażkę w Kiszyniowie (2:3), tym bardziej, że w czwartek wyniki spotkań ułożyły się tak, że kadra Michała Probierza znów miała wszystko w swoich rękach w kwestii awansu na mistrzostwa Europy.
Niestety, to już nieaktualne. Polacy zdołali zaledwie zremisować z Mołdawią na PGE Narodowym (1:1) i już tylko cud mógłby sprawić, że nasi piłkarze wywalczą bezpośredni awans na wielką imprezę w Niemczech.
Czytaj też: Wpadka Polaków. Nawet ona im nie pomogła
Po tym meczu wiemy to, co wiedzieliśmy, czyli że Świderski umie strzelać gole w kadrze, a Milik marnuje stuprocentowe sytuacje. Wiedzieliśmy też, że reprezentacja Polski gubi się, kiedy rywal gra agresywnie. Pierwsza połowa to była klęska. Piłka po przyjęciu odskakiwała na kilka metrów - podkreśla dla meczyki.pl dziennikarz Mateusz Święcicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Fatalne eliminacje dla Polski. Wciąż mogą awansować
Zasadnicza część eliminacji zakończy się w listopadzie i przy szczęśliwym zbiegu okoliczności, Polacy zapewnią sobie wyjazd do Niemiec. Co się natomiast stanie, jeśli zajmą miejsce poniżej 2.?
Wtedy w marcu 2024 roku czeka ich dogrywka. Rozegrany zostanie wówczas turniej barażowy z udziałem najlepszych ekip z poszczególnych dywizji Ligi Narodów (A, B i C), które nie zdołają się zakwalifikować do Euro drogą tradycyjną.
Zobacz także: Jest "katem Polaków". Tak wspiera go żona
To jest patologia systemu eliminacji na EURO, że możesz być tak słaby jak Polska i jeszcze się zakwalifikować - dodaje Mateusz Święcicki.
Do końca rywalizacji w grupie eliminacyjnej Polakom pozostał już tylko jeden mecz. 17 listopada podopieczni Michała Probierza zmierzą się z Czechami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.