Z wyjątkiem Niemców do Rasnova nie przyjechali najmocniejsi skoczkowie w Pucharze Świata.
Halvor Egner Granerud, Dawid Kubacki, Piotr Żyła czy Kamil Stoch zamiast długiej podróży do Rumunii i start w mało sprawiedliwych - przez warunki wietrzne - konkursach wybrali spokojne treningi i odpoczynek przed mistrzostwami świata w Planicy.
Już za kilka dni przekonamy, która taktyka okazała się słuszniejsza. W Rumunii, zgodnie z oczekiwaniami, pozbawieni większej konkurencji niemieccy skoczkowie okazali się najlepsi. Najpierw w sobotnim konkursie indywidualnym triumfował mistrz olimpijski Andreas Wellinger, by dzień później nasi zachodni sąsiedzi okazali się najlepsi w zmaganiach par.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Rumunii nie zabrakło również reprezentantów Polski. Pod nieobecność największych gwiazd szansę startu otrzymali przede wszystkim młodsi skoczkowie: Tomasz Pilch, Kacper Juroszek, Jan Habdas oraz doświadczony - ale od kilku lat zmagający się z dużym kryzysem formy - Maciej Kot.
Czytaj także: Wiedzieliście? Takie wykształcenie ma Kamil Stoch
Mimo że obsada zawodów nie była najmocniejsza, start Biało-Czerwonych można ocenić pozytywnie. W konkursie indywidualnym Tomasz Pilch zajął 12. miejsce, a Kacper Juroszek 14. lokatę. Z kolei w rywalizacji par, po świetnej ostatniej serii, Biało-Czerwoni zajęli wysoką 5. pozycję.
Czytaj także: Wpadka podczas transmisji skoków. "Mocna aferka"
O ile zatem polscy skoczkowie spisali się na miarę oczekiwań, o tyle podczas niedzielnego konkursu "przysnął" realizator transmisji. Jego wpadkę natychmiast wyłapali internauci, a zdjęcie błyskawicznie obiegło sieć. Chodzi o fakt, iż realizator błędnie podpisał skoczka. Na belce startowej siedział Daniel Andre Tande, a tymczasem Norweg został podpisany jako... Tomasz Pilch. Zobaczcie:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.