"Drużyna mistrzów" - z takim cyklem artykułów ruszyły WP SportoweFakty. W nich najwybitniejsi polscy sportowcy sami opowiadają o swojej karierze, swoich wzlotach i upadkach. Tym razem czas dla czytelników znalazł Wilfredo Leon, gwiazda reprezentacji w siatkówce.
Wilfred Leon jest gwiazdą siatkówki. Zarabia wielkie pieniądze i może pozwolić sobie na wiele. Nie zawsze tak było, bo wychowywał się na komunistycznej Kubie, w biedzie, bez bieżącej wody i prądu.
Traumatyczne przeżycia
Kubańczyk, który jest nazywany Messim siatkówki, zdradził, jak wyglądało jego życie w internacie. To traumatyczna opowieść!
Z kilkoma siatkarzami i sportowcami z innych dyscyplin mieszkałem tak w Hawanie. Na ostatnim, czwartym piętrze internatu. Dach przeciekał, więc w czasie deszczu wkładaliśmy walizki na łóżka, bo po pokoju wszystko pływało. Woda po kostki. W okresie deszczowym mogło tak lać codziennie przez kilka miesięcy. Lało i wiało, co też dało się odczuć. W oknach nie mieliśmy szyb. Z bieżącą wodą także był problem. Żeby się wykąpać i zrobić pranie, chodziłem po wodę do studni - zdradził Leon.
Miałem 13 lat, targałem dwa wypełnione wiadra na czwarte piętro. Potem spocone ciuchy tarłem w rękach. Żeby je wypłukać, potrzebne były dwa kolejne kubły wody. Cztery piętra w dół, cztery w górę - i do roboty. I tak co dwa dni. A do tego codzienne kąpiele... Po ośmiu godzinach treningów i takiej pracy dodatkowej można było nabrać krzepy. Ponadto musiałem zachowywać czujność i mieć oko na swoje rzeczy. Internat zawsze był otwarty i każdy mógł tam wejść - dodał siatkarz reprezentacji Polski.
Dziesięć lat temu Wilfredo Leon był gwiazdą siatkarskiej reprezentacji Kuby. Z drużyną tą sięgnął po srebrny medal mistrzostw świata. Z dobrej strony pokazywał się także w prestiżowej Lidze Światowej. Dla kadry robił wszystko, grał w niej nawet wtedy, gdy miał kontuzję. Tak było w 2012 roku. Zmagał się z urazami barku i stawu skokowego.
Czytaj także: Zjawiskowa partnerka Ronaldo. Pozuje w seksownym stroju