Dwóch raperów, obaj wywodzą się z freestyle’u, a na dodatek za sobą nie przepadają. Pojedynek Piotra "Edzia" Byliny i Kornela "Koro" Regela otworzył pierwszą edycję nowej inicjatywy włodarzy Fame MMA, czyli Fame Friday Arena 1. Dla obu była to zarazem druga w karierze walka we freak figtach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Możesz przeczytać także: Po walce z Polką pokazała biust. Jest decyzja w jej sprawie
Pierwotnie walka miała odbyć się na gali High League, natomiast Fame wykorzystał problemy organizacji (MSWiA zamroziło środki finansowe organizacji) i przejął zawodników, utrzymując zestawienie.
Bukmacherzy przed rozpoczęciem pojedynku przewidywali łatwe zwycięstwo "Koro", ale tak łatwo wcale nie było. W stójce co prawda Regel wykorzystywał przewagę warunków fizycznych i regularnie punktował rywala. Pomysłem "Edzia" były z kolei obalenia, ale stosował je rzadko i zwykle nieskutecznie.
Żaden z nich nie dominował natomiast tak, aby zakończyć pojedynek przed czasem. Walka trwała pełne trzy rundy, ale gdy przyszło do werdyktu sędziów, ci nie mieli żadnych wątpliwości. Jednogłośnie ogłosili wygraną Regela.
Możesz przeczytać również: Nieprawdopodobne. Nie uwierzysz, z jakim obciążeniem robił przysiady
Jaram się, fajna walka. Nie oglądałem, bo byłem w środku, ale z tego co mówisz, zaj***ście to musiało wyglądać - zażartował w klatce "Koro", komplementowany przez dziennikarza. - Próbowałem wykorzystać mój cały arsenał - dodał.
Zabrakło przyłożenia, oktagon to inna bajka. Po pierwszej rundzie czułem się mocno zdyszany, a wydawało mi się, że kondycję mam dobrą. Dopiero pod koniec trzeciej rundy zacząłem realizować plan taktyczny i zabrakło czasu - powiedział z kolei "Edzio".
Możesz przeczytać także: Piotr Świerczewski walczy w Fame MMA. Michał Żewłakow komentuje