Do tej pory to były tylko plotki, ale jest już pewne, że naprawdę dojdzie do tej walki. W czwartek ogłoszono, że 20 lipca 2024 roku do ringu ponownie wyjdzie Mike Tyson, a jego rywalem będzie YouTuber Jake Paul.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tyson, którego profesjonalna kariera zakończyła się w 2005 roku, skończy 58 lat na trzy tygodnie przed starciem z 27-letnim Paulem. To również dodaje pikanterii całej rywalizacji, nie mówiąc już o olbrzymim dorobku tego pierwszego.
Paul, który niedawno pokonał Ryana Bourlanda w swojej dziesiątej profesjonalnej walce, teraz ma na celowniku Tysona. I jak przyznał - zamierza go "uśpić". Na platformie X napisał:
Moim celem jest zostanie mistrzem świata, a teraz nadarza się okazja, aby zmierzyć się z najlepszym mistrzem świata w wadze ciężkiej, najbardziej niebezpiecznym człowiekiem na planecie. Nadszedł czas, aby położyć "Żelaznego Mike'a" do snu - napisał.
Nie wiadomo jeszcze, czy ich pojedynek będzie oficjalną walką, czy też pojedynkiem pokazowym, podobnie jak to miało miejsce w 2020 roku, kiedy Tyson zmierzył się z Royem Jonesem Jr. Jednak pewne jest, że starcie, które odbędzie się w Teksasie i będzie transmitowane na platformie Netflix, przyniesie obu zawodnikom wielkie pieniądze.
Zobacz również: Huczała o tym cała Polska. "Dostał w trąbkę i straszył policją"
Szczegóły dotyczące zarobków obu bokserów nie zostały jeszcze ujawnione, ale Paul w przeszłości wyraził przekonanie, że walka z Tysonem może wygenerować przychód w wysokości 300 milionów dolarów.
Były mistrz wagi ciężkiej stwierdził natomiast w swoim podcastcie Hotboxin, że byłby gotów zmierzyć się z Paulem za miliard dolarów. Ekspert bokserski platformy DAZN, Akin ‘Ak’ Reyes, sugerował w zeszłym roku, że Tyson mógłby zaakceptować znacznie niższą kwotę za powrót na ring z Paulem. Choć i tak liczby robią wrażenie.
Jeśli naprawdę pojawi się solidna oferta, powiedzmy 50 milionów dolarów, a może nawet blisko stu, Mike na pewno wróci do gry. Nie chodzi o miliard dolarów. To sposób na powiedzenie 'naprawdę nie jestem zainteresowany powrotem'. Ale gdy zaczniemy rozmawiać o 50 milionach, dyskusja nabierze innego tonu - ocenił.