Odejście Krzysztofa Stanowskiego z "Kanału Sportowego" odbiło się głośnym echem w całym internecie. Wczoraj odbył się transmitowany na żywo program, w którym byli wspólnicy "Stana" bez ogródek skrytykowali jego postawę.
Głosu w całej sprawie nie omieszkał też zabrać Marcin Najman. Freak fighter od kilku lat prowadzi medialną wojenkę ze Stanowskim, podgryzając go przy każdej możliwej okazji. W niedzielny wieczór Najman opublikował na swoim koncie w portalu "X" serie wpisów atakujących Stanowskiego. Jeden z nich doczekał się odpowiedzi popularnego dziennikarza.
"To może doczekamy się, iż powie prawdę jak to było z Fryzjerem i dlaczego w tamtym czasie zmienił robotę z redakcji sportowej na bukmachera..." - zaczepnie napisał Najman, odpowiadając na krótkie oświadczenie opublikowane przez Stanowskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy, że "Fryzjer" był jednym z głównych bohaterów ogromnej afery korupcyjnej w polskim futbolu, która wybuchła 20 lat temu. Został on oskarżony o kierowanie grupą przestępczą, która od 2003 do 2006 roku wręczała i przyjmowała łapówki za ustawianie wyników meczów na różnych szczeblach rozgrywkowych. Najman wielokrotnie sugerował, że powiązania z "Fryzjerem" ma rzekomo mieć sam Stanowski, który wówczas był dziennikarzem m.in. "Przeglądu Sportowego" i "Dziennika".
"Stan" postanowił szybko odpowiedzieć na insynuacje Najmana, publikując obszerny komentarz, w którym wyjaśnił, dlaczego rozpoczął współpracę z firmą bukmacherską. Jak informuje Stanowski, wpłynęły na to kwestie finansowe. Miał bowiem otrzymać za swoją pracę bajońskie wynagrodzenie.
Zostałem Country Managerem duńskiej firmy Bet24, ponieważ okazałem się najlepszy na rozmowach kwalifikacyjnych i zaproponowano mi 25 000 złotych plus bonusy (kwartalnie dochodzące do 100 000 złotych), co w 2005 roku było ogromną kwotą, nieosiągalną w dziennikarstwie. Myślę, że jako dziennikarz zarabiałem wówczas 10 000 - 12 000 miesięcznie - napisał Stanowski.
W dalszej części swojego komentarza Stanowski stanowczo zaprzeczył swoim powiązaniom z "Fryzjerem". Jako dowód wskazał to, że na łamach "Dziennika" opublikował duży materiał poświęcony tej postaci, co, jego zdaniem, było możliwe tylko dlatego, że "Fryzjer" nie miał na niego żadnych "haków".
O "Fryzjerze" napisałem wtedy ogromny tekst w "Dzienniku", potem w dużej mierze wykorzystany w książce "Stan Futbolu", właśnie dlatego, że mogłem sobie na to pozwolić, bo nie miał na mnie żadnych haków. Mogłem więc zrobić coś (napisać świetny i prawdziwy tekst), czego nie mogło zrobić wielu dziennikarzy - podsumował Stanowski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.