Zdzisław Hryniewiecki urodził się 1 września 1938 roku we Lwowie. Był jednym z najbardziej obiecujących polskich skoczków narciarskich przełomu lat 50. i 60. XX wieku. Jego kariera rozwijała się dynamicznie, a sukcesy na krajowych i międzynarodowych arenach zapowiadały świetlaną przyszłość. Wojciech Fortuna stwierdził, że był on najlepszym polskim skoczkiem narciarskim, między erą Stanisława Marusarza a Adama Małysza. Niestety, tragiczny wypadek na skoczni w Wiśle-Malince przekreślił jego sportowe marzenia i wpłynął na dalsze życie.
Po II wojnie światowej rodzina Hryniewieckich przeniosła się do Bielska-Białej. Młody Zdzisław od najmłodszych lat wykazywał talent sportowy, uprawiając różne dyscypliny. Był mistrzem Polski juniorów w sztafecie 4×50 m stylem dowolnym w pływaniu oraz startował w kombinacji norweskiej. Ostatecznie jednak skupił się na skokach narciarskich, reprezentując barwy klubu BBTS Bielsko-Biała.
Pierwsze znaczące sukcesy odniósł w 1958 roku podczas Memoriału Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w Zakopanem, zajmując drugie miejsce w konkursie skoków oraz trzecie w dwuboju klasycznym. W kolejnym sezonie jego talent rozbłysnął pełnym blaskiem. W marcu 1959 roku podczas zawodów na skoczni Kulm w austriackim Tauplitz ustanowił nowy rekord Polski w długości skoku, osiągając 116 metrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tym samym roku zdobył także mistrzostwo Polski na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, pokonując m.in. Jana Furmana i Władysława Tajnera. Jego osiągnięcia stawiały go w gronie faworytów do medalu na zbliżających się Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Squaw Valley w 1960 roku.
Zdzisław Hryniewiecki miał poważny wypadek, przez który do końca życia był niepełnosprawny
28 stycznia 1960 roku, zaledwie dwa dni przed planowanym wyjazdem na igrzyska, Hryniewiecki uczestniczył w ostatnim przedolimpijskim treningu na skoczni w Wiśle-Malince. Podczas jednej z prób doszło do tragicznego wypadku. Według relacji świadków skoczek odbił się zbyt wcześnie z progu, stracił kontrolę w locie i upadł na zeskok, uderzając plecami i karkiem o twarde podłoże. Władysław Tajner, obecny na miejscu zdarzenia, wspominał: "Rzuciłem nartami i pobiegłem do niego. Dzidek był jeszcze świadomy. Mówił, że nie czuje ani rąk, ani nóg."
Natychmiast przewieziono go do szpitala w Cieszynie, a następnie helikopterem do Instytutu Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich. Diagnoza była druzgocąca: złamanie trzonu piątego kręgu szyjnego oraz uszkodzenie rdzenia kręgowego. W wyniku tego urazu Hryniewiecki został sparaliżowany od klatki piersiowej w dół i do końca życia poruszał się na wózku inwalidzkim.
Po opuszczeniu szpitala Hryniewiecki nie poddał się. Intensywna rehabilitacja pozwoliła mu częściowo odzyskać sprawność w rękach, choć nogi pozostały sparaliżowane. Podczas pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym poznał pielęgniarkę Wandę Góralską, z którą wkrótce się ożenił. Małżeństwo jednak nie przetrwało próby czasu i po pięciu latach zakończyło się rozwodem.
Rozpad związku wpłynął negatywnie na jego stan psychiczny. Hryniewiecki zaczął unikać kontaktów towarzyskich, zaniedbywał rehabilitację i popadł w depresję oraz alkoholizm. Jego stan zdrowia systematycznie się pogarszał; pojawiły się problemy z krążeniem oraz nerkami. Zmarł 17 listopada 1981 roku w Bielsku-Białej, mając zaledwie 43 lata.