Krzysztof Stanowski przyglądał się mundialowi w Katarze z bliska i widział z trybun wszystkie mecze Biało-Czerwonych. Po porażce 1:3 z Francją i odpadnięciu Polski współwłaściciel Kanału Sportowego powrócił do kraju. Kontynuuje on swój cykl "mundialowe zero" i w ostatnim filmie odniósł się do ujawnionej przez Wirtualną Polskę afery z 50 milionami premii obiecanymi przez premiera Mateusza Morawieckiego.
Piłkarze nie potraktowali tej obietnicy bardzo poważnie. Bardziej było to traktowane jako bajanie. Temat powrócił w rozmowach między piłkarzami po awansie, ale nie było żadnych kwasów wokół niego - opowiada dziennikarz Krzysztof Stanowski.
Następnym etapem była rozmowa zawodników z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem, który według informacji współwłaściciela Kanału Sportowego, nie chciał premii tak samo jak jego asystent Kamil Potrykus. Michniewicz zaapelował jednak o przeznaczenie części pieniędzy dla innych osób ze sztabu, a także o nie pomijanie rezerwowych przy podziale.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stanowski przekazał, że rozmowa o pieniądzach była krótka i nie była kłótnią, a selekcjoner i piłkarze rozeszli się w zgodzie. Dodał do tego swój komentarz.
Skończmy z płaceniem piłkarzom czegokolwiek i kiedykolwiek w reprezentacji Polski. Brakuje kogoś odważnego, kto powie, żeby zlikwidować premie i przesunąć pieniądze na dół piramidy. Nie wierzę, że piłkarze nie przyjadą na następne zgrupowanie, jeżeli nie dostaną pieniędzy - mówi były dziennikarz Przeglądu Sportowego.
Reprezentacja Polski awansowała do fazy pucharowej mistrzostw świata 2022 po raz pierwszy od 36 lat. Do najlepszej szesnastki turnieju weszła dzięki zwycięstwu 2:0 z Arabią Saudyjską oraz bezbramkowemu remisowi z Meksykiem. Później poniosła porażki 0:2 z Argentyną i 1:3 z Francją. Kadrowicze w poniedziałek opuścili Katar i rozpoczęli wakacje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.