Mario Balotelli był piłkarzem Manchesteru City od 2010 do 2013 roku. Nie wypełnił pięcioletniego kontraktu, ale zdążył w barwach Obywateli zdobyć mistrzostwo oraz Puchar Anglii.
Reprezentant Włoch zawsze był barwną postacią piłkarskiego świata, a w czasie jego występów w City równie głośno było o sportowych wyczynach, jak i pozaboiskowych incydentach.
Były pracownik Manchesteru City opowiedział nieco o kulisach odejścia krnąbrnego napastnika z klubu. Les Chapman był kitmanem, czyli osobą odpowiedzialną za przygotowanie strojów dla piłkarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedyś pomagałem w oprowadzaniu wycieczek po stadionie. Turyści mogli zajrzeć do szatni. Pamiętam dzień, kiedy poszedłem z pierwszą grupą zwiedzających do szatni po odejściu Mario Balotelliego - opowiada Anglik.
- Powiedziałem rutynowo, że to jest szafka Mario, tak jakby jeszcze był zawodnikiem Manchesteru City. Otworzyłem drzwiczki i nagle z szafki wypadło 30 niezapłaconych mandatów za złe parkowanie - wyjawia Les Chapman w rozmowie z podcastem Ninety Three Twenty.
Sowicie wynagradzany piłkarz nie przejmował się przepisami drogowymi, ani późniejszymi konsekwencjami i tak jeden mandat za drugim lądowały w jego szafce. Uzbierała się ich pokaźna kolekcja.
Być może nawet miał zamiar je kiedyś zapłacić, ale trzy lata okazały się zbyt krótkim okresem, żeby Mario Balotelli pofatygował się z przelewem.
Jego samochód był konfiskowany 27 razy i był winny Radzie Miejskiej Manchesteru 10 tysięcy funtów. Tak było w momencie odejścia z City. Myślę, że ostatecznie klub zapłacił wszystkie mandaty za niego, ale nigdy nikt nie powiedział o tym otwarcie. Klub starał się wyciszyć ten rozdział - wspomina Les Chapman
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.