Marianna Schreiber jest bardzo kontrowersyjną postacią w mediach społecznościowych. Jeszcze niedawno krytykowała gale freak fightowe, nazywając je "patologią". Dziś sama bierze w nich udział, a wkrótce stoczy swój drugi pojedynek.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Clout MMA żona Łukasza Schreibera skompromitowała się. - Kto nie wstanie, ten jest z policji! - krzyczała w pewnym momencie do zgromadzonych na widowni fanów (więcej TUTAJ).
Wydawałoby się, że partnerce kandydata na prezydenta miasta Bydgoszcz takie zachowanie w przestrzeni publicznej po prostu nie przystoi. Marianna Schreiber ma jednak odmienne zdanie. Co prawda zabrała głos na temat męża, ale nie uważa, iż to właśnie swoimi "występami" mu szkodzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według niej "żona polityka powinna zabierać głos nie tylko na temat edukacji i społeczeństwa, ale też powinna się rozwijać". - Jeżeli ta żona polityka wybrała sobie taką drogę, a nie inną, to jest jej droga. Małżeństwo to nie jest jedna osoba, tylko dwie - stwierdziła w rozmowie z portalem sport.pl.
- Nie można kogoś zawłaszczać i nie pozwolić mu się rozwijać. Nie żyjemy w PRL, nie jestem własnością swojego męża. (...) Myślę, że najbardziej dotykały go moje działania polityczne i mam świadomość, że wyrządziłam mu tym krzywdę - dodała.
Jak Marianna Schreiber radzi sobie z hejtem, który od momentu dołączenia do freak fightów przybrał jeszcze większe rozmiary? Wygląda na to, że nadmierna aktywność w sieci uodporniła ją na niemałą krytykę.
- Jest bardzo ciężko. Jestem silną osobą i przepracowałam tę odporność na hejt - kiedyś jej nie miałam, a dzisiaj ją mam. Ale też nie jestem ze stali - podsumowała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.