Od dzieciństwa skazany był na cierpienie i walkę o swoje życie. Daniel Waluś przeszedł operację, chemioterapię i przeszczep. Niestety mimo wielu prób, lekarzom nie udało się uratować chłopca. Zmarł w środę 9 września, o czym poinformowała jego mama Jadwida.
Gdyby miłość mogła uzdrawiać, a łzy mogłyby wskrzeszać - dziś byłbyś z nami. Wczoraj 09.09.2020 o godz. 13.30 Nasz Danielek zapukał do bram nieba, zostawiając nam najtrudniejsze z ludzkich doświadczeń.
W 2013 roku zdiagnozowano u niego nerwiaka zarodkowego, złośliwego guza, który dotyka tylko 150 dzieci w Niemczech. Dwie chemioterapia i przeszczep komórek macierzystych przyniosły w międzyczasie poprawę, a rodzina miała nawet nadzieję, że chłopiec zostanie wyleczony. Ale rak znów dał znać o sobie.
Czytaj także: Były reprezentant Polski nie wyklucza kolejnych walk w klatce. Podaje konkretny warunek
Koszty leczenia były ogromne. Wyniosły aż 180 tysięcy euro. Rodzice zebrali pieniądze na leczenie i zabrali syna do Barcelony, gdzie znajduje się jeden z dwóch ośrodków w świecie, w którym prowadzona jest nowatorska terapia chorych na neuroblastomę.
Daniel spełnił swoje marzenie
Daniel Walus był zapalonym piłkarzem 1. FC Wulfrath (miasto w pobliżu Dusseldorfu) i wielkim kibicem Borussii Dortmund. W 2019 roku miał okazję pojawić się na meczu Borussii z RB Lipsk. Chłopiec spełnił swoje marzenie i rozmawiał z jedną z największych gwiazd BVB - Marco Reusem.
W jego klubie w Wulfrath wszyscy mocno zaangażowali się w pomoc Danielowi: trenerzy, zawodnicy czy sami kibice. Próbowano zorganizować także charytatywne spotkanie z Borussią Dortmund.
Msza żałobna w jego intencji zostanie odprawiona w sobotę 12 września o godz. 11 w kaplicy na cmentarzu w Leśnicy.