Nick Kyrgios cieszy się olbrzymią popularnością. Niekoniecznie znany jest z fantastycznych wyników. Raczej kojarzy się go z występów poniżej krytyki, jeśli chodzi o zachowanie na korcie wobec rywali, sędziów czy publiczności.
Australijczyk sam przyznaje, że... nie lubi trenować. Nie dla niego jest również startowanie w 25 turniejach w roku. Raczej wybiera kilka większych imprez lub takich, które akurat mu odpowiadają. Na nich się skupia i tam buduje swój ranking.
Po udanym 2022 roku oczekiwania wobec niego są bardzo duże. Szczególnie w Australii, gdzie w Melbourne rozgrywany jest pierwszy tegoroczny turniej wielkoszlemowy - Australian Open.
Dla takiego gracza jak ja to czas dużej presji i oczekiwań. Jestem podekscytowany, że znowu tu jestem - mówił Kyrgios podczas konferencji prasowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Nick Kyrgios rok temu wygrał Australian Open w grze podwójnej. Jego partnerem był Thanasi Kokkinakis - przyjaciel, z którym trzyma się od wielu lat. Rok temu miał okazję grać w finale Wimbledonu. - To była szczególna chwila, bo pojawiały się komentarze, że nigdy nie zagram na takim szczeblu. Nauczyłem się, jak stresujące jest dotarcie do tej fazy, radzenie sobie z informacjami z zewnątrz, zobowiązania medialne, regeneracja. Ci, którzy wygrywali Wielkie Szlemy, to zwierzęta, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie - podkreślił australijski zawodnik.
Kyrgios ma już tylko jeden cel. Chce wygrać turniej wielkoszlemowy, a jeśli to zrobi... zakończy karierę! - Nie wiem, może to będzie mój ostatni sezon? - powiedział w serialu "Break point" na Netflixie. - Moja kariera zależy od tego, jak zagram w tym roku - dodał.
Dla Kyrgiosa presja jest przywilejem. - To przyjemne wyjść na kort i czuć, że Australia chce, żebym wygrał, że jestem jednym z faworytów. To dużo stresu, ale skupiam się na tym, co jest do zrobienia - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.