W ukraińskiej armii na co dzień służą także sportowcy. Wielu z nich zgłosiło się do wojska na ochotnika. Wszystko po to, aby bronić swoją ojczyznę przed inwazją Rosji. Tak było w przypadku pięściarza Timura Kuzachmiedowa, który dołączył do oddziału ochotniczego Grupa Machno.
Czytaj także: Ona jest z Ukrainy, on z Rosji. Właśnie się zaręczyli
28-latek na co dzień walczył z rosyjskim najeźdźcą, ale nie porzucił boksu. W minionym roku stoczył aż trzy zawodowe pojedynki. Ostatni raz w ringu mogliśmy go zobaczyć 3 listopada i wówczas odniósł trzecie zwycięstwo z rzędu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz jego kariera stanęła pod znakiem zapytania. Ukraiński pięściarz poinformował, że 1 stycznia 2024 roku został ciężko ranny na froncie. Podczas wykonywania swoich obowiązków został trafiony odłamkiem pocisku. Na szczęście szybko przyszła pomoc.
"Odłamki przebiły mnie na wylot i mam złamane biodro. Myślę, że przez jakiś czas będę wyłączony z akcji, ale chłopaki mnie zastąpią" - pisze na Instagramie.
Kuzachmiedow najpierw w okopie został opatrzony przez kolegów z wojska. Następnie przewieziono go do szpitala w Zaporożu. Na szczęście jego życiu nic nie zagraża, ale sporo czasu minie zanim odzyska pełną sprawność.
28-latek nie traci motywacji. Już zapowiedział, że kiedy tylko będzie w stanie, to zacznie ćwiczyć na siłowni. Jest tak zdeterminowany, że bardzo szybko zaczął stawiać pierwsze kroki.
Ukrainiec był nie tylko zawodowym pięściarzem, ale także trenerem młodych pięściarzy. Podopieczni dodali mu otuchy, przesyłając własnoręcznie wykonane kartki. Dodatkowo został zasypany komentarzami od rodaków, którzy są dumni, że dla nich poświęcił swoje zdrowie.
Tamira Kuzachmiedowa mogą znać polscy kibice. Przed wybuchem wojny często walczył na galach organizowanych w naszym kraju. Najgłośniej było o pojedynku z 2019 roku, gdy przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów z Michałem Chudeckim.
Pięściarz może mówić o dużym szczęściu. Na wojnie z Rosją zginęło już ponad 400 ukraińskich sportowców. Nie ma tygodnia, w którym media nie informowałyby o kolejnych tragediach w świecie ukraińskiego sportu.