Minęły dwa miesiące od śmierci 25-letniego Pawła - strażaka ochotniczej straży pożarnej w Białym Dunajcu. Okoliczności śmierci młodego mężczyzny pozostają niejasne, a prokuratura nadal nie postawiła nikomu zarzutów. Okoliczni mieszkańcy zaczynają snuć podejrzenia.
Miesiąc temu zmarł Paweł, 25-letni strażak Ochotniczej Straży Pożarnej. Do tej pory prokuratura nie postawiła nikomu zarzutów w tej sprawie. Tymczasem dziennikarze magazynu "Uwaga!" TVN zdobyli nagranie z monitoringu, na którym widać bójkę między strażakami w remizie OSP Biały Dunajec. Kilka godzin później Pawła znaleziono w bardzo ciężkim stanie.
Do pobicia 25-letniego strażaka doszło na początku sierpnia. Kilkadziesiąt metrów od remizy znalazły go matka i siostra. Młodego mężczyznę - z poważnymi obrażeniami - przewieziono do szpitala w Nowym Targu. Mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować. Do dziś śledczy nie postawili nikomu zarzutów.
Tragedia w Białym Dunajcu wstrząsnęła całą Polską. Ojciec zamordował 14-letniego niepełnosprawnego syna. Dzień przed tym dramatem babcia chłopca złożyła wniosek o zakończenie tymczasowej opieki. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w rozmowie z "Faktem" ujawnił szczegóły.
Zachowanie 45-letniego Piotra, przedsiębiorcy z Siedlec, podejrzanego o zamordowanie syna, zaniepokoiło gospodarzy pensjonatu w Białym Dunajcu. Znajomi 45-latka mówią, że mężczyzna nie poradził sobie z chorobą i śmiercią żony.– To był dobry człowiek, dbał o swoją rodzinę – przekonuje kolega 45-latka w rozmowie z "Faktem".
Na światło dzienne wychodzą nowe informacje na temat tragedii w Białym Dunajcu. Nie żyje 14-letni chłopiec, który - jak wszystko wskazuje - zginął z ręki własnego ojca. Śledczy podejrzewają, że świadkami zbrodni mogli być dwaj młodsi bracia nastolatka: 4-latek i 8-latek. Jaka przyszłość czeka chłopców? Wiadomo już, kto się nimi zaopiekuje.
Rodzina 14-latka, którego zwłoki znaleziono w jednym z pokoi pensjonatu w gminie Biały Dunajec, była dobrze znana urzędnikom. Pochodzili z Siedlec a tamtejszy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie wiedział o ich problemach. - Prawnym opiekunem dzieci była ich babcia, były pewne problemy w tej rodzinie – mówi "Faktowi" Adam Kowalczuk, dyrektor MOPR w Siedlcach.
Nadal nie ma wyjaśnienia sprawy zabójstwa młodego strażaka OSP w Białym Dunajcu. 25-latek został skatowany w tamtejszej remizie. Prokuratura nadal nie postawiła zarzutów. Oto co się dzieje w lokalnej społeczności.
W Białym Dunajcu na Podhalu w środę 21 sierpnia doszło do dramatycznej zbrodni. W jednym z pensjonatów został zamordowany 14-letni chłopiec. Wiele wskazuje na to, że brutalnego czynu dokonał jego ojciec. Mężczyzna został już zatrzymany. Miał zachowywać się niepokojąco i irracjonalnie. Jego dwaj młodsi synowie są bezpieczni. Trafią pod opiekę rodziny.
Mrożące krew w żyłach zgłoszenie otrzymali dyżurni numeru alarmowego 112. W jednym z górskich pensjonatów w Białym Dunajcu, w środę 21 sierpnia, około godziny 7.30 ojciec z nożem miał rzucić się na 14-letniego syna. Na miejsce ruszyła zaalarmowana przez operatora policja. Obecnie pracuje tam sześć radiowozów oraz karetka pogotowia.
Do pobicia 25-letniego Pawła, strażaka OSP Biały Dunajec doszło w remizie na początku sierpnia. 25-latek walczył o życie przez kilka dni. Niestety, mimo wysiłków lekarzy zmarł z powodu poważnych obrażeń głowy. Do tej pory nie wiadomo, kto odpowiada za brutalne pobicie. Rodzina nie ustaje w wysiłkach dojścia do prawdy.
25-letni Paweł, strażak OSP w Białym Dunajcu, zmarł po brutalnym pobiciu w remizie. Młody mężczyzna był znany ze swojego zaangażowania w działalność strażacką, a jego śmierć wstrząsnęła lokalną społecznością. Mieszkańcy Białego Dunajca zapalają teraz znicze przy krzyżu, a jego mama opowiedziała o ostatniej rozmowie z synem.
25-letni Paweł, strażak OSP w Białym Dunajcu, zmarł w szpitalu. Podczas imprezy w remizie miał zostać ciężko pobity przez innego druha. - Syn kochał straż pożarną. Angażował się, zawsze gdy słyszał syrenę, leciał od razu do remizy. I ta straż odebrała nam naszego ukochanego Pawełka - mówi zrozpaczona matka Anna Ziętkowicz "Gazecie Krakowskiej".
25-letni Paweł, strażak OSP w Białym Dunajcu, zmarł w szpitalu. Mężczyzna przez ponad tydzień walczył o życie po tym, jak podczas imprezy w remizie miał zostać ciężko pobity przez innego druha. Wójt gminy Biały Dunajec apeluje o wstrzymanie się z osądami. - To ogromna tragedia dla całej naszej gminy. Jesteśmy przerażeni tym, co się wydarzyło - powiedział Marcin Gandera w rozmowie z o2.pl.
W szpitalu zmarł strażak-ochotnik. Jak się okazało, odniósł on ciężkie obrażenia w wyniku pobicia w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP) w Białym Dunajcu. Sprawa była głośna w całej Polsce, teraz okazało się, że 25-latek zmarł w wyniku obrażeń w szpitalu w Nowym Targu.