Nie milkną echa potwornego dramatu, jaki rozegrał się w Nowej Dębie na Podkarpaciu. 54-latek zmarł po zjedzeniu "swojskiej" galarety garmażeryjnej z lokalnego ryneczku. Wśród ludzi pojawił się paniczny strach, by nie spotkało ich coś podobnego. Wiemy, o co możesz poprosić sprzedawcę mięsa, by uchronić się przed tragedią.
W Nowej Dębie (woj. podkarpackie) trzech klientów trafiło do szpitala z objawami bardzo silnego zatrucia pokarmowego po zjedzeniu "swojskich" wyrobów mięsnych, które zakupili na lokalnym targowisku. Jeden z poszkodowanych - 54-letni mężczyzna - niestety zmarł. Teraz doświadczony rzeźnik wyjaśnia, co szkodliwego mogło znaleźć się w tych produktach.