To już ostatni transport czołgów M1A1 Abrams do naszego kraju symbolizujący modernizację polskich wojsk pancernych. Abramsy w razie potencjalnego ataku mają bronić wschodniej granicy, stanowić będą pancerną pięść przeciw zagrożeniu ze wschodu. Kolejne maszyny nasz kraj dostanie już wkrótce.
Ukraińcy posłali do walki czołgi M1A1 Abrams, które jesienią dostali w ramach pakietu pomocy z USA. Nowoczesne maszyny już sieją postrach na froncie, a Rosjanie muszą się bać. Abramsy to najbardziej zaawansowane maszyny, które na swoim wyposażeniu mają Siły Zbrojne Ukrainy. I piekielnie skuteczne na polu walki, o czym okupanci już zapewne wiedzą.
Amerykańskie czołgi M1A1 Abrams są już w jednostkach, które walczą na froncie w Ukrainie. We wrześniu, dzięki szybkim decyzjom podejmowanym w Pentagonie, maszyny udało się dostarczyć na wschód. Teraz ruszyły do walki i będą siały popłoch w szeregach armii Władimira Putina. Od rosyjskich maszyn są dużo lepsze, niemal pod każdym względem.
Amerykanie dostarczyli Siłom Zbrojnym Ukrainy pierwsze czołgi M1A1 Abrams i już wkrótce możemy się ich spodziewać na froncie. A tam zaawansowane maszyny na pewno bardzo się przydadzą walczącym z najeźdźcami żołnierzom. Na razie nie ma potwierdzenia, że faktycznie weszły do walki.
Zdaniem rosyjskiej propagandy czołgi M1A1 Abrams, które właśnie trafiły do Ukrainy, nie poradzą sobie na polu walki i czeka je marny los. Dlaczego? Bo "nie są przystosowane do klimatu, który panuje na wschodzie". Ta kuriozalna teza pokazuje, jak bardzo dostawa amerykańskich maszyn boli władze Kremla.
Amerykańskie czołgi M1A1 Abrams są już w Ukrainie i wkrótce ruszą na front. To fatalna wiadomość dla Rosjan, którzy będą mieli jeszcze większe problemy z nacierającymi Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Być może pierwsze maszyny wezmą udział w trwającej właśnie kontrofensywie - informuje dziennik "The New York Times".