Nie tak miała skończyć się ta wycieczka. Pewien biznesmen odwiedził park dzikiej przyrody w Chinach i stanął oko w oko z półtoratonowym morsem. Do tragedii doszło, gdy mężczyzna chciał zrobić sobie zdjęcie ze zwierzęciem. Jednak na tym nie koniec tej historii.
Ratownicy Beskidzkiej Grupy GOPR przez blisko cztery godziny ratowali mężczyznę, którego znaleziono na szczycie Babiej Góry w stanie poważnej hipotermii. Mężczyzna ubrany był jedynie krótkie spodenki. W działaniach uczestniczyło 15 ratowników.
Kilkutygodniowe cielę morsa, które uratowano na Alasce, niestety zmarło. Maluch stał się sławny na całym świecie po tym, jak weterynarze zalecili, aby był przytulany przez cały dzień.
Rodzina, która o poranku wybrała się na spacer po plaży w Calshot w hrabstwie w Hampshire, doznała szoku. Przy brzegu Brytyjczycy dostrzegli olbrzymie morskie zwierzę. - Na początku myślałem, że to foka - relacjonuje 49-letni Darren Mckell. Okazało się jednak, że był to legendarny, bardzo rzadko widywany mors o imieniu "Thor".
Mors Wally, który w marcu wypłynął ze Spitsbergenu, jest nie tylko lokalnym celebrytą na brytyjskim wybrzeżu, ale i poważnym problemem dla właścicieli drogich jachtów i motorówek. Zwierzak "niechcący" zatopił już kilka pojazdów, ponieważ wdrapywał się na łodzie, aby odpocząć.