12 funkcjonariuszy rosyjskiego OMON zostało wydalonych ze służby po tym, jak odmówili wykonania rozkazu wkroczenia na terytorium Ukrainy — informuje portal Meduza. Prawnicy "czarnych beretów" twierdzą, że decyzja o zwolnieniu jest niezgodna z prawem.
Funkcjonariusze OMON-u przyszli ścinać 300-letnie dęby rosnące na cmentarzu we wsi Ochowo na białoruskim Polesiu. Na miejscu czekały na nich starsze kobiety uzbrojone w kije. Seniorki nie chciały dopuścić do wycinkę.
Protestujący zaatakowali komisariat milicji, rzucając w niego butelkami z łatwopalną substancją. Nagranie udostępniło białoruskie MSW. Udało im się podpalić m.in. milicyjny autobus.
Protestujący Białorusini znaleźli nowy sposób na walkę z pacyfikującymi ich milicjantami. Postanowili złożyć wizytę milicjantom z OMON-u w ich jednostce. Ci musieli w popłochu wracać do swojej bazy.
Sciapan Puciła, bloger znany na wschodzie z bloga NEXTA, opublikował 1003 nazwiska pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To m.in. funkcjonariusze OMON-u, którzy odpowiadają za aresztowania manifestantów.
Białoruska kawiarnia zasłynęła tuż po niedzielnym marszu. Protestujący schronili się w niej, aby uciec przed OMON-em. Funkcjonariusze wdarli się jednak do środka, rozbili szyby i aresztowali manifestantów. Teraz codziennie przed lokalem stoją tłumy.
W niedzielę ulicami Mińska przeszedł "Marsz Jedności". Uczestniczyli w nim obywatele Białorusi, którzy przyjechali do stolicy z całego kraju, aby pokazać swój sprzeciw wobec rządów Łukaszenki. W poniedziałek białoruskie władze poinformowały, że zatrzymano 633 osoby.
W Białorusi trwają protesty. Manifestanci zebrali się w niedzielę podczas planowanego od dawna marszu, aby twardo okazać dezaprobatę wobec prezydentury Aleksandra Łukaszenki. Podczas zamieszek nagrano wymowną scenę.