Taki napiwek nie zdarza się codziennie. Kelnerka w restauracji w Stanach Zjednoczonych była bardzo zaskoczona, kiedy odbierając zapłatę za posiłek zobaczyła, co otrzymała w ramach dodatkowej opłaty za swój serwis. Internauci nie pozostawiają suchej nitki na klientce.
Europejskie standardy i zachowania bardzo często są zaskoczeniem dla turystów z USA. Jednak jak się okazuje miejscowy savoir-vivre może być zaskoczeniem także dla sąsiadów zza granicy. Przekonała się o tym Włoszka Rosaria Sarnacchiaro, która wybrała się z przyjaciółką na południe Francji.
Czytelniczka "Faktu", która wybrała się ze swoimi znajomymi do pewnej karczmy pod Żywcem (woj. śląskie), nie kryła sporego zdziwienia. Gdy dostała rachunek za zamówione dania, aż sięgnęła po telefon. Musiała zrobić zdjęcie. "Totalnie zaskoczyło nas nie tylko jedzenie, ale też tamtejsze ceny" - mówiła.
Pewna czytelniczka "Faktu", która na co dzień mieszka w Szwecji, przyjechała wraz z rodziną na wakacje do Krynicy Morskiej na Mierzei Wiślanej. Polka zamówiła tutaj w jednej z restauracji obiad. Aż przecierała oczy na widok kolosalnego rachunku. Ale to nie wszystko. Coś jeszcze ją zszokowało.
Turkusowe morze, złote plaże, winnice, zabytki... wszystko to sprawia, że polscy turyści uwielbiają Sycylię i chętnie ją odwiedzają. Jest jednak jeszcze jeden ważny powód: sycylijska kuchnia. I chociaż lokalne specjały są nam raczej dobrze znane, niektóre praktyki restauratorów nadal budzą zdziwienie.
Ceny za żywność wciąż skaczą w górę. Dosadnie przekonała się o tym czytelniczka "Faktu". Kobieta poszła do osiedlowego baru po kebaby dla trzyosobowej rodziny. Kiedy dostała rachunek, to aż przetarła oczy ze zdumienia. "Podałam stówę i czekałam na resztę. Oniemiałam, gdy ją zobaczyłam" - powiedziała tabloidowi.
Ta suma jeży włos na głowie. Daniele i Sabrina, którzy są właścicielami buldoga francuskiego, aż zaniemówili z wrażenia, kiedy zobaczyli rachunek za leczenie weterynaryjne swego pupila o imieniu Matisse. Specjalista wystawił im kwit na kwotę... 20 tysięcy funtów (ponad 103 tysiące złotych).
"Myślę, że nie jestem jedynym, któremu rachunki za energię kolejny raz wzrosły (...)"- pisze rozżalony użytkownik Twittera. Udostępnił też kwotę, jaką przyszło mu zapłacić za korzystanie z energii elektrycznej. To dwa razy więcej niż wcześniej.
Tragiczna sytuacja finansowa Fundacji Kocia Dolina. Organizacja ma tylko dwa grzejniki w swoim budynku, za pomocą których ogrzewa futrzastych podopiecznych. Teraz, w wyniku galopującej inflacji i podwyżek, pracownicy otrzymali kolosalny rachunek za prąd. Nie mają pieniędzy, by go opłacić.
Małżeństwo emerytów z Piły (woj. wielkopolskie) dostało astronomiczny rachunek za gaz - ponad 46 tysięcy złotych. Jak to możliwe, że para miała zużyć w ciągu 10 miesięcy ponad 19,5 tys. m3 gazu, gdy rok wcześniej było tylko ponad 400 m3? Oto jak sprawę komentuje PGNiG.
Szalejąca drożyzna daje się we znaki Polakom. Idąc na zakupy wielu z nas liczy się z każdym groszem, szukając najlepszych okazji i promocji. Jednak nie u każdego to tak wygląda. Sprawdziliśmy, jak zakupy robią polscy bogacze. W tym celu wybraliśmy się do delikatesów, które zlokalizowane są w luksusowym warszawskim centrum handlowym Vitkac.
Franky Bernstein zamieścił na TikToku wideo, które poruszyło tysiące internautów. Autor poczęstował się pomarańczą podczas wizyty w barze. Po chwili doszło z tego powodu do ostrej konfrontacji z kelnerką. Klient musiał zapłacić za cytrusa absurdalnie wysoką cenę.
Dostał rachunek za prąd na 3500 złotych i pomyślał, że to błąd. Teraz zamiast obiecanej korekty faktury operator prądu wystawił mu rachunek na... 5300 złotych. To nie pierwsza tego typu pomyłka w Bydgoszczy - alarmuje Gazeta Pomorska i przypomina sprawę bydgoszczanki, której w wyniku błędu rachunki wzrosły pięciokrotnie.
W dobie gigantycznych rachunków za energię warto wiedzieć, ile kosztuje np. godzinne oglądanie telewizora czy pranie w pralce. Dzięki takiej wiedzy możemy rozsądniej planować codzienne czynności. Jeden z tiktokerów sprawdził, ile prądu zużywa telewizor, gdy jest włączony przez kilka godzin. Wyliczenia mogą być dla wielu zaskoczeniem.
Na jednym z facebookowych profili opublikowano paragon z Zakopanego. Jak informuje autorka wpisu, jej znajomi wybrali się do stolicy Tatr na sylwestra. Kwota na rachunku tak zaskoczyła turystów, że już pierwszego dnia pobytu wydali większość swoich pieniędzy przeznaczonych na kilkudniowy wypad do Zakopanego.
Restauracja w Katowicach działała zaledwie prze dwa i pół miesiąca. Klientów nie brakowało, ale "zjadł" ich prąd. Rachunek za energię elektryczną na 16 tysięcy złotych sprawił, że SOMI zawiesza działalność. "Nie jest tajemnicą, że ceny energii elektrycznej poszybowały w górę" - piszą w mediach społecznościowych właściciele lokalu.
Popularny restaurator pokazał w sieci paragon z jednego ze swoich lokali. Kwota, która na nim widneje, zwala z nóg. Za cenę kolacji dla 14-osobowej grupy gości można by kupić dwupokojowe mieszkanie w Warszawie.
Kolejni przedstawiciele branży hotelarsko-gastronomicznej kapitulują na skutek cen mediów. Po 25 latach obecności na rynku, hotel i restauracja "Jedlina" pod Lublinem zamknął się z początkiem listopada. - Nie chcieliśmy czekać na upadek firmy, która jest dla nas jak członek rodziny – w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" tłumaczy syn właścicieli.