Turysta podczas wakacji nad Morzem Bałtyckim przeżył szok cenowy, gdy za dwa gofry zapłacił blisko 50 złotych. Zaskakująco wysokie ceny w nadmorskiej gastronomii od dawna wywołują falę komentarzy w mediach społecznościowych. Czy nadmorscy przedsiębiorcy przesadzają?
Parawaning, tuż obok grillowania, zdaje się być polskim sportem narodowym. Uwielbiamy się grodzić nie tylko na osiedlach, ale także na plażach. Ukryci przed wścibskim wzrokiem sąsiadów, osłonięci przed porywistym wiatrem, często popijając alkohol, oddajemy się wypoczynkowi. Mało kto z nas ma świadomość, że parawaning może być karalny i co gorsza - stwarzać zagrożenie.
Rozpoczął się sezon urlopowy. Dlatego duża część z nas decyduje się na wyjazd nad Bałtyk, aby odpocząć. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z faktu, że to, co wolno na plaży, już niekoniecznie wypada poza nią. Lokalni mieszkańcy oraz restauratorzy skarżą się na wszechobecną goliznę.
"Paragony grozy" to nieodłączny element wakacji nad polskim morzem. Od dawna ceny w wielu morskich miejscowościach przyprawiają o zawrót głowy, a obecnie sytuację napędza dodatkowo galopująca inflacja. Wystarczy prześledzić ceny gofrów, aby przekonać się, że tanio nie jest.
Wczasy nad morzem nie zawsze oznaczają drożyznę. Choć większość czytelników przysyła nam zdjęcia paragonów obrazujące zdzieranie pieniędzy z turystów, tym razem mamy do czynienia z pozytywnymi przykładami. Duże porcje za niską cenę.<br /> <br /> <br /> <br />