Możliwa inwazja Rosji na Ukrainę oznaczałaby nie tylko możliwą falę uchodźców w Polsce. Atak mógłby oznaczać w dłuższej perspektywie poważne zachwianie równowagi w różnych miejscach świata. Również w tak nieoczekiwanych jak... Egipt.
Donieck, stolica samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), szykuje się do ewakuacji. W mieście zawyły syreny alarmowe, ludzie mają szykować się do opuszczenia miasta. Ewakuowane są dzieci. Nie wiadomo czy to realny początek wojny, czy kolejna rosyjska operacja psychologiczna. Podobny scenariusz już wcześniej widzieliśmy – poprzedził inwazję Rosji na Gruzję.
Biały Dom nie potwierdza wycofania rosyjskich wojsk spod granic Ukrainy. Wprost przeciwnie, ambasador USA przy ONZ mówi o "nieuchronnej inwazji". NATO odpowiada możliwością rozmieszczenia kolejnych wojsk w Europie, także w Polsce. Ale clou problemu może się kryć zupełnie gdzie indziej.
Władze samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) ogłosiły we wtorek, że zapobiegły zamachowi w centrum Ługańska. Separatyści poinformowali też, kto ma być odpowiedzialny za ten akt terroru. To rzekomo dzieło grup dywersyjno-rozpoznawczych wywiadu wojskowego Ukrainy i ukraińskich spec-służb.
Pojawia się coraz więcej dowodów na obecność licznej grupy rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą. W mediach społecznościowych udostępniono kolejne nagranie, na którym widać, jak setki żołnierzy przemieszczają się wzdłuż granicy. Filmik nagrali sami żołnierze, którzy przybyli tam na "ćwiczenia".
"Rosyjskie wojska na rosyjskim terytorium — to prawo Rosji" - mówi Maria Zacharowa, rzeczniczka MSZ tego kraju. Odniosła się w ten sposób do doniesień mediów o możliwej inwazji Rosji na Ukrainę. Napięcie na granicy między tymi państwami w ostatnich tygodniach wzrosło.
Minister obrony Rosji poinformował, że do zachodnich granic kraju wysłano kolejne dwie armie i trzy brygady powietrznodesantowe. To odpowiedź na "zagrożenie ze strony NATO". Tak dużą obecność wojsk na granicach Rosja tłumaczy "ćwiczeniami", które potrwają jeszcze dwa tygodnie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski uważa, że Putin chce zastraszyć nie tylko Ukrainę, lecz wszystkie kraje zachodnie, ściągając wojska na granice. "Nie jest to żadna tajemnica" - mówi prezydent. Uważa jednak, że nie dojdzie do poważnej inwazji z jej strony.
Ministerstwo obrony Rosji poinformowało, że przerzuca część swoich okrętów z Morza Kaspijskiego na Morze Czarne. Łącznie przeniesie ponad 10 okrętów artyleryjskich i desantowych. Wcześniej Rosja znacząco zwiększyła liczebność wojska na granicy z Ukrainą i na okupowanym Krymie.
Wojna wciąż grozi wschodniej Ukrainie. Jak podają tamtejsze media, w Donbasie trwa "pełzająca eskalacja" trwającego od kilku lat konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Dziennikarz Jurij Łapajew twierdzi, że zawieszenie broni między stronami w praktyce zostało zerwane.
Kibice nie wiedzieli o napiętej sytuacji we wschodniej Ukrainie. Ta niewiedza mogła ich słono kosztować.