Miało być jak w Chorwacji, zamiast tego są wielogodzinne kolejki do bramek w pełnym słońcu, limity wejść dla chcących skorzystać z basenów i cwaniactwo. Nowe kąpielisko na krakowskim Zakrzówku od miesięcy szumnie reklamowane przez Zarząd Zieleni Miejskiej okazało się logistyczną klapą.