Wchodzące w skład kompleksu pięciu Wielkich Jezior Ameryki Północnej Jezioro Górne skrywa od 1940 r. wrak parowca SS Arlington, który rozpoczął swój ostatni rejs w porcie w Ontario. Poszukiwacze z Towarzystwa Historycznego Wraków Wielkich Jezior (GLSHS) odkryli po 10 latach poszukiwań zatopiony 84 lata temu parowiec.
Znaleziony po 84 latach na głębokości 200 metrów
Poszukiwaczom zatopionych okrętów w Ameryce udało się dotrzeć do kolejnej jednostki, która dekady temu zabrała na dno kapitana Fredericka Burke. Dowodzący okrętem SS Arlington był jedyną osobą na pokładzie, która mimo możliwości nie opuściła tonącego statku.
Czytaj także: Ma prawie 3000 lat. Nie wiadomo, skąd pochodzi
"Szczególnie głęboka anomalia" – tak na temat znalezionego wraku mówili na początku poszukiwacze cytowani przez portal People.com. Na dnie Jeziora Górnego zidentyfikowali bowiem specyficzną anomalię, która mogła być wrakiem statku. Po tym, jak zespół zwrócił się o pomoc do stowarzyszenia historycznego, udało się ustalić, że sonary rzeczywiście wykryły leżący na głębokości 200 metrów statek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znalezisko potwierdzili eksperci pracujący ze zdalnie sterowanymi pojazdami podwodnymi. Są one wykorzystywane w tego typu misjach poszukiwawczych, bowiem minimalizują do zera ryzyko wystąpienia niebezpieczeństwa dla ludzi, którzy schodzą na głębokość kilkuset metrów w celu oględzin wraku.
Czytaj także: Nowe formy życia w ludzkim ciele. Zaskakujące odkrycie
Odkrycie lokalizacji, w której spoczął wrak SS Arlington jest ważne nie tylko w tym kontekście, że po 84 latach poznano dokładne miejsce katastrofy. Otwiera to również drogę do badań nad statkiem, który zatonął na skutek katastrofy. Ponadto znalezisko jest częściowym rozwiązaniem tajemniczej historii.
Tajemnicza historia. Kapitan nie opuścił pokładu
Przypomnijmy, że SS Arlington z 16-osobową załogą trafił na gwałtowną burzę w trakcie ostatniego rejsu. Z zeznań załogi wynika, że intensywne opady i sztorm uszkodziły statek. Ten wkrótce zaczął nabierać wody, a jeden z oficerów zasugerował obranie kursu w kierunku północnej Kanady, by ochronić się przed falami i wiatrem.
Czytaj także: Odkryto tajemnice "wrót piekieł". Mamy się czego obawiać
Kapitan "Tatey Bug" zanegował ten pomysł i kontynuował podróż po otwartej przestrzeni w stronę Whitefish Bay. W tym czasie Arlington nie przestawał tonąć, jednak wszystko działo się powoli. Załoga bez rozkazu kapitana zaczęła opuszczać statek.
Burke pozostał na pokładzie i nie dołączył do ewakuującej się załogi. Nie wiadomo więc, dlaczego Burke postanowił pójść na dno razem ze statkiem, mimo tego, że miał wystarczająco dużo czasu, by się uratować. Załoga zwracała później uwagę, że kapitan przez cały dzień "wydawał się niezdecydowany i bełkotał". Arlington ponadto miał nie nadawać żadnego wezwania SOS podczas nabierania wody. Okręt zatonął, zabierając ze sobą tajemnicę kapitana na głębokość 200 metrów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.