Dzięki datowaniu radiowęglowemu udało się ustalić, że wszystkie pochówki miały miejsce na przestrzeni 500 lat, a dokładnie między VII a XII wiekiem naszej ery. Z DNA udało się wyczytać, że wszyscy zmarli, byli chłopcami. Co więcej - 25 proc. z nich stanowiła blisko spokrewnioną rodzinę. Wśród nich znalazły się dwie pary bliźniąt. Jak przekazał Rodrigo Barquera z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka, większość chłopców zmarła, mając od trzech do sześciu lat.
Naukowcy przewidują, że dla ludności Majów taka śmierć była wyróżnieniem.
Ponieważ wiele osób było ze sobą w pewnym stopniu spokrewnionych, oznacza to, że prawdopodobnie tylko określone rodziny miały dostęp do tego pochówku i że nie każdy mógł umieścić w nim swoje dzieci – był to wielki zaszczyt - twierdzi Barquera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Setka zmarłych chłopców. Śladów urazów nie znaleziono
Bardzo możliwe, że zmarli chłopcy pochodzili z lokalnych społeczności. Wykonana na ich szczątkach analiza genetyczna pokazuje, że mieli ten sam ród przodków, jaki mają ludzie obecnie mieszkający w tym regionie.
Na kościach chłopców nie wykryto żadnych urazów, dlatego teraz naukowcy chcą je zbadać pod kątem śladów trucizny.
Dla naukowców zaskakujące było to, że znaleźli szczątki wyłącznie młodych chłopców. W tego typu grobowcach stworzonych przez Majów chowane zazwyczaj były albo same kobiety, albo zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Tradycyjnie pochówki związane ze środowiskiem podziemnym są zazwyczaj ofiarami płodności, ale kiedy odkryliśmy, że w pochówku byli wyłącznie mężczyźni i że wiele z nich było ze sobą spokrewnionych, narracja uległa zmianie. Teraz musimy spróbować nadać temu sens - stwierdził Barquera.
Wiemy, że dla Majów bliźniacy płci męskiej byli ważni i że istnieje historia o bliźniakach-bohaterach, którzy udali się do podziemi, aby pomścić swojego ojca. Możliwe, że był to pomnik ku czci bliźniaków-bohaterów - dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.