Kiedyś ten teren pokrywały ludzkie osady, dziś w całości znajduje się pod wodą. Mowa o zlokalizowanej u wybrzeży Australii kolonii, której teren rozciąga się u wybrzeży północnego regionu Kimberley i łączy na lądzie z Nową Gwineą.
Na tych terenach naukowcy zlokalizowali ślady ludzkiej cywilizacji, a teraz zadają sobie pytanie, czy to przypadkiem nie zaginiona i obrosła mitem Atlantyda. Świadczyć o tym mogą badania opublikowane na łamach branżowego czasopisma "Quaternary Science Reviews".
Badany teren jest półtora raza większy od Wielkiej Brytanii, wcześniej stanowił rozległy archipelag i tętnił życiem, zapewniając zasoby i schronienie populacjom ludzkim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podaje New York Post: "szelf był wypełniony nadającymi się do zamieszkania słodkowodnymi i słonowodnymi jeziorami, rzekami i strumieniami, a także dużym morzem śródlądowym".
Połowa szelfu zatonęła między 12 000 a 9 000 lat temu. Być może służyła również jako most, przez który można było dostać się do Australii, zanim stała się ogromną wyspą, jaką znamy dzisiaj - piszą badacze i dodają, że "obecnie zanurzone brzegi kontynentów odegrały ważną rolę we wczesnej ekspansji człowieka na całym świecie"