Tesla już lata temu zakładał, że w przyszłości ludzie zostaną zastąpieni przez roboty. Maszyny miały sprawić, że wiele zawodów najzwyczajniej zniknie. Wizje geniusza dotyczyły też smartfonów, sztucznej inteligencji, Wi-Fi, ale też autonomicznych pojazdów.
To właśnie w drugiej dekadzie lat 2000. obserwujemy duże zainteresowanie naukowców owymi tematami. Jakie jeszcze wynalazki ma na swoim koncie Nikola Tesla, które jednak nadal nie powstały?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynalazki Tesli, które (jeszcze) nie powstały
Choć wydawać się może, że wizje naukowców są często trudne do zrealizowania, to rzeczywistość pokazuje, że dla nauki nie ma rzeczy niemożliwych. Ważny jest tylko czas – a to właśnie jego upływ gwarantuje systematyczny rozwój technologii. Stąd też można zakładać, że choć dziś nie wszystkie wynalazki Nikoli Tesli powstały, to może być kwestią czasu, aż śmiałe wizje sprzed lat staną się rzeczywistością.
Samolot naddźwiękowy o napędzie elektrycznym
Pojazdy napędzane energią elektryczną dziś nie szokują nikogo. Aut na prąd przybywa na całym świecie, a wkrótce mają one zastąpić samochody napędzane paliwami płynnymi. Wizja Tesli wychodziła poza lądowe maszyny i mówiła o stworzeniu elektrycznego samolotu, który poruszając się na wysokości 8 mil nad powierzchnią Ziemi (ok. 12,8 km) poruszałby się z prędkością naddźwiękową.
Ten wynalazek zakładał, że podróż z Nowego Jorku do Londynu zajęłaby 3 godziny. Dziś rejsy pasażerskie na tej trasie są realizowane w czasie ok. 8 godzin. Choć obecnie największe samoloty nie są napędzane elektrycznością, to trwają intensywne prace, które w ciągu najbliższych lat mają zakończyć się wprowadzeniem na rynek elektrycznych samolotów pasażerskich (z czterema silnikami). Jakby tego było mało – mniejsze samoloty na prąd już istnieją i wykonują loty.
"Promień pokoju" czy "promień smierci"?
Wizja tego wynalazku urodziła się w głowie Tesli w późnych latach jego życia. W rozmowie z "The New York Times" mówił o broni, która "spowoduje, że milionowe armie padną trupem". Miała ona przyspieszać cząsteczki rtęci do prędkości 48-krotnie większej od prędkości dźwięku.
Czytaj także: Edison się mylił. Jest dowód, że Tesla miał rację
W efekcie rzeczony "promień pokoju" miał być w stanie zniszczyć flotę nawet 10 tys. samolotów w odległości ponad 400 km. Choć geniusz uważał, że rolą tej broni miało być tworzenie "niewidzialnego muru" dla bezpieczeństwa, prasa – z uwagi na niszczycielską siłę wynalazku – nazywała ją "promieniem śmierci". Test podobnego rozwiązania przeprowadził Związek Radziecki w 1939 r.
Sztuczna fala kolejną innowacją związaną z wojskowością
"New York World" w 1907 r. donosił o kolejnej innowacji Nikoli Tesli. Tym razem również dotyczyła ona wojskowości, bowiem inżynier uznał, że wykorzystując telegrafię bezprzewodową do detonacji materiałów wybuchowych na morzu, można wywołać fale pływowe o niszczycielskiej sile.
Sztucznie generowane fale pływowe miałyby wywracać wszelkie wrogie jednostki znajdujące się na morzu. Dziennik zauważył wówczas, że byłoby to rozwiązanie, które "uczyniłoby marynarki wojenne równie bezużytecznymi jak papierowe łódki w wannie".
Urządzenie do czytania w myślach
Identyfikacja tego, o czym myślą ludzie, jest tematem badań wielu naukowców od lat. To doskonały przykład tego, jak daleko sięgał – nomen omen – myślami Nikola Tesla na przełomie XIX i XX wieku.
Już w 1893 r. Tesla przeprowadzał eksperymenty, które dotyczyły stworzenia urządzenia do czytania w myślach. Dziś te prace kontynuują naukowcy, którzy próbują zbudować wynalazek, o którym Nikola mówił wiele lat temu.
Przekonałem się, że określony obraz utworzony w myśli musi, poprzez odruchowe działanie, wytworzyć odpowiedni obraz na siatkówce, który mógłby być odczytany przez odpowiedni aparat – wyjaśniał Tesla na łamach "Kansas City Journal-Post" w 1933 r.
W 2023 r. czytanie w myślach staje się coraz bardziej możliwe, a to z uwagi na rozwój komputerów. Naukowcy wykorzystują do tego przede wszystkim elektrody, które przekazują sygnały będące w istocie "zaszyfrowanymi" wyobrażeniami w mózgu. W rozwoju tego wynalazku może w przyszłości przydać się sztuczna inteligencja.
Maszyna do trzęsienia ziemi
Silne wstrząsy potrafią być niszczycielskie – przekonujemy się o tym za każdym razem, kiedy na świecie pojawiają się trzęsienia ziemi. Jak jednak zauważa portal History.com, Nikola Tesla w 1893 r. opatentował mechaniczny oscylator, który był w stanie generować energię na tyle dużą, aby wywołać trzęsienie ziemi.
Próbując dostroić swój mechaniczny oscylator, który mieścił się w jego nowojorskim laboratorium sprawił, że zatrzęsła się ziemia. Jak wyjaśniał po tym incydencie dziennikarzom, Tesla zaczął słyszeć trzaski i pierwsze objawy zniszczeń wywołanych wstrząsami.
"Chwyciłem młotek i rozbiłem maszynę. Budynek zawaliłby się w ciągu następnych kilku minut" – twierdził Nikola. Dodał, że po chwili na miejscu zjawiła się policja i medycy, którym wyjaśniono, że "musiało wydarzyć się naturalne trzęsienie ziemi".
Przesyłanie energii przez powietrze
Wysoka na 57 metrów ze stalową kopułą na szczycie. Budowę wieży Wardenclyffe rozpoczęto w 1901 r., a robotnicy, którzy pracowali przy tej konstrukcji wiedzieli tylko, że posłuży ona do "bezprzewodowej transmisji energii".
Pod tajemniczą wieżą wykopano dół o głębokości ponad 36 metrów. W trakcie przeprowadzanych przez Teslę testów wieży, okoliczni mieszkańcy relacjonowali, że w okolicy zaczynała drżeć ziemia, a niebo przybierało szereg różnych kolorów.
Dziennik "New York Sun" opisywał, że wieża Tesli generowała błyskawice wystrzeliwane w niebo przez kilka nocy z rzędu. Sam Nikola twierdził, że "gdyby ludzie w okolicy nie spali, to mieliby szansę zobaczyć na niebie o wiele ciekawsze rzeczy".
Czytaj także: Nadciąga apokalipsa. To fakt, nie przepowiednia
Tajemniczości tego obiektu dodaje fakt, że ludzkość nigdy nie dowiedziała się, jakie miałoby być jej zastosowanie. W 1906 r. konstrukcja uległa awarii, a Tesla nie miał pieniędzy na jej naprawę. 11 lat później wieżę wyburzono i sprzedano na złom. Nie brakowało wówczas spekulacji, że konstrukcję zniszczono i nie odbudowano celowo – z uwagi na potencjalny przewrót w branży energetycznej.
Warto zaznaczyć, że liczące już ponad 100 lat marzenie Tesli może się w końcu urzeczywistnić. Nad metodami bezprzewodowej transmisji energii elektrycznej pracują m.in. inżynierowie z Nowej Zelandii. Odpowiedzialny za projekt prototypowego systemu bezprzewodowej infrastruktury energetycznej startup Emrod może jednak stanąć przed wyzwaniem, które dotyczy zapewnienia, że bezprzewodowa transmisja energii elektrycznej jest bezpieczna dla ludzi.