Dla osób, które boją się latać, to, co wydarzyło się w piątek na pokładzie samolotu zmierzającego do Sydney, brzmi niczym ziszczenie się najgorszego koszmaru.
To miał być spokojny lot, trwający 11 godzin. Horror rozpoczął się po około pięciu godzinach podróży. Samolot linii lotniczych Hawaiian Airlines, ze 175 osobami na pokładzie (163 pasażerów i 12 członków załogi), nagle wpadł w silne turbulencje. Zapanował chaos.
Pasażerowie sądzili, że samolot zaczął spadać. Z paneli nad fotelami wyskoczyły maski tlenowe, niektórzy wypadli z siedzeń, uderzając o siebie, ale też o elementy wyposażenia samolotu. Jeden z pasażerów uderzył głową w sufit.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przed nami był mężczyzna, który w momencie, gdy zaczęły się turbulencje stał. Nagle uderzył głową o sufit i spadł na ziemię. Przeleciał niemal przez cały samolot - relacjonował jeden ze świadków zajścia.
W wyniku turbulencji rannych zostało siedem osób. Czterech poszkodowanych (jeden pasażer oraz trzech członków załogi) przewieziono do szpitala.
Na zdjęciach, które pojawiły się w mediach społecznościowych, widać zniszczenia, które powstały na pokładzie samolotu, m.in. dziurę w suficie oraz uszkodzone schowki.
Dla niektórych pasażerów był to pierwszy lot w życiu. Kobieta, która podróżowała wraz z dwójką dzieci przyznała, że "widok jej dzieci rzucanych po kabinie samolotu" oraz świadomość, że nie jest w stanie im pomóc, były traumatycznym doświadczeniem.
W poniedziałek przekazano, że trzy osoby opuściły już szpital. Federalna Administracja Lotnictwa powiadomiła natomiast, że w sprawie incydentu wszczęto dochodzenie.
Linie lotnicze wydały oświadczenie, w którym zapewniły, że "przeprowadziły szczegółową kontrolę samolotu'' zanim pasażerów wpuszczono na pokład. Hawaiian Airlines pozostaje jedną z najbardziej lubianych i cenionych linii lotniczych w kraju.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.