Ignacy (tak naprawdę nazywa się Kohei Iwata) pochodzi z Japonii, z miasta portowego Kushiro, ale obecnie mieszka we Wrocławiu. Jak sam przyznaje, tęskni za morzem i ceni sobie wypoczynek nad Bałtykiem, choć temperatura w nadmorskich kurortach nie rozpieszcza turystów.
W swoim najnowszym nagraniu youtuber Ignacy z Japonii opowiedział o wrażeniach z wakacji nad polskim morzem. Zwrócił uwagę na ceny, głównie te w lokalach i pensjonatach.
Youtuber zauważył, że nad morzem prawie wszystkie toalety publiczne są płatne (nawet w galeriach) i dość drogie. Zaznaczył, że są też toalety, z których można skorzystać za darmo, jak w przypadku "toi toi" przy plaży, tyle że często są one w ''strasznym stanie''.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Ignacego z Japonii, nad polskim morzem jest drogo, ale nie aż tak, jak się powszechnie sądzi. Jego zdaniem można zorganizować wyjazd, nie wydając fortuny.
Człowiek zbiera pieniądze na wakacje przez dłuższy czas, a to wszystko się topi podczas kilkudniowego pobytu nad morzem, chociaż to zależy od tego, jak się spędza te wakacje — podkreślił Ignacy.
Japończyk o "paragonach grozy"
Ignacy z Japonii zwrócił uwagę, że często mówi się o ''paragonach grozy'' nad Bałtykiem. Jego zdaniem łatwo jest ich uniknąć.
Mężczyzna zaznacza, że lubi ryby i często je kupuje, jeśli pozwala mu na to budżet. Natomiast ze względu na finanse stara się unikać ryb sprzedawanych na wagę.
Na przykład w menu jest napisane, że 13 zł za 100 gramów ryby i człowiek myśli, że pewnie dostanie ok. 200 gramów ryby czyli 26 zł, a dostaje o wiele większą porcję w rzeczywistości, bo ryba jest duża, np. 400 gramów, czyli to już 52 zł, jeszcze frytki i surówka po 10 zł, mamy teraz 72, jeszcze jakaś zupa za 18 zł i napój za 10 zł i teraz już mamy 100 — wylicza Japończyk.
Podczas tegorocznych wakacji youtuber cztery razy zamawiał danie z rybą w roli głównej. Jak sam twierdzi, najtańszy obiad zjadł we Władysławowie, gdzie zapłacił ok. 35 zł. Podobnie było na Helu.
Z kolei największa kwota, jaką zapłacił za rybny obiad (z wielkim piwem) to 60 zł. Japończyk podkreśla, że w dobie inflacji podobne ceny można spotkać na każdym kroku.
Ignacy nie jest fanem słodyczy i nie lubi gofrów, za to chętnie zajada się lodami. W Karwi za gałkę loda zapłacił 5 zł, ale, jak twierdzi, zazwyczaj trzeba zapłacić więcej: 7 lub 8 zł, ''więc nie jest to tania rzecz''.
Jeśli chodzi o ceny za nocleg, Ignacy z Japonii podkreśla, że trzeba się liczyć ze sporym wydatkiem. Wspomina, że w Międzyzdrojach zatrzymał się w pensjonacie, w którym miał ''super warunki w dobrej cenie'', ale już we Władysławowie nocował w pensjonacie, w którym ''warunki były adekwatne do niskiej ceny''.
Cały materiał można zobaczyć poniżej. Ignacy posługują się nienaganną polszczyzną.