Najczęściej na TikToku polskiego podróżnika pojawiają się ciekawostki dotyczące Tajlandii, w której mieszka. Wielokrotnie pokazuje on interesujące atrakcje turystyczne i zdradza, jak wygląda codzienne życie w tym egzotycznym kraju. Ostatnio zabrał jednak fanów do innego azjatyckiego państwa, a tam pokazał im zaskakującą i niebezpieczną atrakcję, którą wypróbował na własnej skórze.
"Pijane tuby"
W Loasie odbywa się słynne wydarzenie zwane "pijane tuby", gdzie setki turystów dryfuje w dół rzeki na dmuchanych tubach, po drodze zatrzymując się w barach i popijając lokalne trunki - powiedział influencer w swoim nagraniu na TikToku.
- Na samym początku zgarnia nas mały busik, z którego później odbieramy nasze tuby - mówi Mateusz Myla, pokazując duże, nadmuchane koła, na których turyści pływają po rzece.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Po ok. pięciu minutach dryfowania zatrzymujemy się w pierwszym barze. Nasz przewodnik zaczyna rozkręcać imprezę i już po chwili widać tego efekty - relacjonuje podróżnik, kierując kamerę na grupę młodych ludzi, którzy świetnie się bawią. Niektórzy piją drinki z... wiaderek.
- Widoki po drodze są naprawdę niesamowite. Czterogodzinna podróż w tubach to świetna atrakcja i super możliwość na poznanie nowych osób - podsumował Myla, który dodał, że nie pił alkoholu, ale świetnie się bawił.
Ekstremalna atrakcja
Spływ dmuchanymi tubami, nie należy jednak do najbezpieczniejszych atrakcji. - Rzeka wygląda dość spokojnie, ale nie dajcie się zwieść - mówi Myla. W 2012 r. zginęły tam aż 22 osoby, które brały udział w szalonym wydarzeniu. Byli to głównie młodzi ludzie w wieku od ok. 18 do 35 lat.
Powodem tragedii może być nie tylko nieprzewidywalny żywioł rzeki, ale także fakt, że większość osób, które korzystają z atrakcji, jest nietrzeźwych.